InMe – Overgrown Eden
(23 grudnia 2007, napisał: Prezes)
Tak, przyznaję się! Rzadko, bo rzadko, ale zdarza mi się słuchać rzeczy lajtowych! Każdy z nas ma chyba przecież takie chwile, w których najchętniej pobujałby się do czegoś lekkiego, łatwego i przyjemnego… A poza tym lubię myśleć o sobie, jak o kimś otwartym na różne gatunki muzyczne hehe. Taką właśnie hiciarską, łatwo przyswajalną płytą jest dla mnie „Overgrown Eden”. Niezobowiązujące rockowo-metalowe granie z bardzo fajnym feelingiem. Trochę ostrzejszych partii, trochę klimatycznego smęcenia i dobry śpiewająco-ryczący wokalista (sporadycznie zdarzają mu się niepotrzebne wycieczki w zbyt wysokie rejestry). Niby nic specjalnego, takie post-grunge’owe pozostałości po Nirvanie, a ja jednak zdecydowanie bardziej wolę to, od jakichś pseudo-metalowych nastolatków serwowanych przez MTV. Tutaj także od czasu do czasu, zaśmierdzi popem, ale jakoś tak przyjemnie się tego słucha… Mam ten album już jakieś dwa lata i od czasu do czasu do niego wracam. Oczywiście nie dla zdeklarowanych metalowych ortodoksów!
Lista utworóó
1. Under Dose
2. Firefly
3. Wounds
4. Lava Twilight
5. Natural
6. Her Mask
7. Energy
8. Crushed Like Fruit
9. Ice Warm
10. Trenches
11. Neptune
12. Mosaic
Ocena: +7/10