SZNUR – LUDZINA
(9 października 2023, napisał: Robert Serpent)

Dwa lata po ukazaniu się trzeciego w dyskografii albumu zatytułowanego „Dom człowieka”, Sznur wraca z czwartym studyjnym krążkiem. Od czasu powstania projektu, do teraźniejszości, projekt zamienił się w zespół, podejrzewam, że część z osób czytających te słowa miała okazję uczestniczyć w którejś ze sztuk wałbrzyskiego bandu. A nawet jeśli nie, to będę bardzo zaskoczony, jeżeli komuś jeszcze obca jest nazwa Sznur. Dość pitolenia, do rzeczy.
Sznur zgrzeczniał i złagodniał, teksty już nie są tak ohydne… Ktoś by chciał??? Może są tacy dziwacy, ale to tylko taki żarcik okolicznościowy prowadzącego :) I mam nadzieję, że czytający moje wypociny czytają całość i nie będą później gadać bzdur.
Tak się składa, że obserwuję Sznur od czasów wydania „Zabić się będąc martwym” i jestem pod wielkim wrażeniem tego jak toczy się kariera zespołu. Wcześniej wspomniany „Dom człowieka”, sprawił, że Sznur sam sobie zawiesił bardzo wysoko poprzeczkę (o czym wspominałem dwa lata temu w recenzji tejże płyty). Nie miałem najmniejszych wątpliwości, że Sznur ponownie uderzy i to ze zdwojoną mocą. Już sam front-cover robi wrażenie. Niby taki banalny, prosty, ale jednocześnie ohydny i wywołujący niesmak, szczególnie u osób nieco bardziej wrażliwych i delikatnych.
„Ludzina” to sześć kompozycji plus zwieńczenie w postaci coveru Defektu Muzgó, całość zamyka się w niespełna 40 minutach. Nie muszę chyba pisać o specyficznych, chamskich, odrażających i genialnych tekstach Zer0, bo to jest tak oczywiste, jak sranie żurem w spotach przedwyborczych różnej maści „odklejeńców”. Ja tylko się zastanawiam skąd Zer0 bierze pomysły na pisanie TAKICH liryków. Z drugiej strony, wystarczy mieć oczy otwarte i obserwować rzeczywistość. Tak czy inaczej, jest obleśnie, niesmacznie i zajebiście. Muzycznie odnoszę wrażenie, że Seth i spółka zbliżyli się do norweskich klasyków początku lat 90-tych minionego wieku, co nie jest żadnym zarzutem, a raczej jednym z filarów tworzących kolektyw. Słyszalne wpływy Burzum („Płyny” czy „Dwóch”) doskonale komponują się z nieco bardziej połamanymi riffami Setha. Momentami Sznur ociera się wręcz o thrash metal. Wszystko to jest po mistrzowsku zaaranżowane i podbite znakomitymi partiami wokalnymi Zer0 i doskonale brzmiącymi bębnami Psyho. Tutaj po raz kolejny słychać wyższość żywej perkusji nad automatem.
Sznur nie pierdoli się w tańcu, chłopaki idą jak taran i nie biorą jeńców. Robią to co czują, naturalność i łatwość poruszania się w różnych rejonach (black) metalu świadczy o dużym talencie i pomysłowości ekipy. Co istotne, Sznur się nie potyka. Od początku do końca jazda na pełnej, bez półśrodków. Nie macie wyboru, trzeba sięgnąć do portfela!
p.s. Też widziałem kiedyś filmy, w których kobiety były piękne.
Wyd. Godz ov War Productions, 2023
Lista utworów:
1. Kurwy
2. Płyny
3. Dwóch
4. Pole
5. Ul
6. Stosunek
7. Wojna (Defekt Muzgó cover)
Ocena: +9/10
