Kalot Enbolot – Promo 2006
(13 listopada 2006, napisał: Prezes)
Kalot Enbolot jest tworem raczej tajemniczym… Bardzo oszczędna info-notka dołączona do przesłanej mi promówki mówi tylko tyle, iż zespół składa się z trzech osób a nagrań tego właśnie materiału dokonano w jakimś Nowia Studio w czerwcu 2006 roku. Są tutaj także dwa adresy kontaktowe (tylko maile!) i zdanie mówiące, że „utwory składające się na promo są częścią koncept-albumu i dotyczą początków pochodu Czarnej Śmierci w Europie w 1347 roku”. I to w zasadzie wszystko, co wiem o Kalot Enbolot… Aha, wiem jeszcze jedno. Chłopaki grają sobie black metal i z tego, co słychać na „Promo 2006” to wychodzi im to całkiem nieźle. Gdy po raz pierwszy odpaliłem tą płytkę i z głośników poleciały początkowe dźwięki „Siege Of Jaffa” wydawało mi się, iż w jedną chwilę zdołałem już rozpracować ten zespół. Szybki, agresywny i surowy black metal. Człowiek to taka osoba, która niestety lubi upraszczać, kategoryzować i patrzeć na świat poprzez różnego rodzaju schematy. Często jednak te schematy nijak się mają do rzeczywistości i tak też było w tym przypadku. Już po kilkudziesięciu sekundach trwania pierwszego utworu doszło do mnie, że Kalot Enbolot za żadne skarby nie zmieści się do przygotowanej przeze mnie szufladki. Ich black metal jest dużo bardziej złożony, rozbudowany i przede wszystkim ciekawszy niż mi się pierwotnie wydawało. Bo przecież nie każda przeciętna BM horda porywa się na robienie 6-8 minutowych kawałków, zawierających w sobie liczne zmiany tempa, akustyczne wstawki, czy czyste (męskie) partie wokalne. Takie zagrywki jak na przykład bardzo dobra solówka grana na dwie gitary pod koniec pierwszego utworu robią naprawdę duże wrażenie. Słychać, że chłopaki z KE mają masę fajnych pomysłów i wiedzą jak je wykorzystać. Budują w swoich kompozycjach całkiem ciekawy klimat, nie podpierając się przy tym żadnymi klawiszami albo kobiecymi wokalami. Drugi utwór również zaczyna się od bardzo szybkiego, agresywnego zapieprzania, by po jakiejś minucie zwolnić i przejść do wolnego, hipnotycznego grania w stylu starego Mayhem. Oczywiście także w tym kawałku takich zmian tempa jest więcej, nudzić się więc nie sposób.
Jak dla mnie jest to zaskakująco dobry debiut(?). Jeśli cała płyta jest utrzymana w podobnych klimatach to może być bardzo ciekawie. Zespół musiałby się jednak trochę bardziej przyłożyć do promocji, bo na razie w podziemiu niezbyt wiele o nich słychać.
Lista utworóó
1. Siege Of Caffa
2. Legions Of The Pestilence
Ocena: -7/10