Behemoth – Live In Toulouse
(28 listopada 2004, napisał: FATMAN)

„Co to kurwa ma znaczyć?” taka była moja reakcja po otwarciu całkiem zgrabnego opakowania ep’ki Behemoth pt. „Live In Toulouse – limitem edition”. Jeszcze przed zakupem miałem jakieś złe przeczucia. Krążek ustawiony był nadrukiem do przodu, przez co nie dało się zauważyć ile ścieżek ma zapisanych… Do tej pory miałem dobre zdanie o Metal Mind Productions. Fakt zaczęli mieć flirt z mniej metalowymi kapelami, ale jednak akcje w stylu „Metal Box” wzbudzają szacunek.
Myślicie pewnie, czemu tak psioczę, ale żądanie prawie trzech dych za krążek, na którym znajduje się 5 ścieżek, z których jedna to ok. 50 sekundowe intro jest zdecydowanym przegięciem! Jeśli chodzi o muzyczną stronę wydawnictwa to prezentuje się ona dobrze. Dźwięk jest bardzo dobrej jakości, ale ma też ten wspaniały koncertowy bród.
Niestety owe plusy niwelowane są przez mój stosunek do krążka. Czuję się okradziony i zawsze, kiedy słyszę „Live In Toulouse” czuję złość. Wiem, że wydawnictwo to zostało wydane wbrew woli zespołu, co ratuje wizerunek Nergala & Co. w moich oczach. Niestety wyższej oceny dać nie mogę. Sorry Nergal…
Lista utworóó
1. Diableria (The Great Introduction)
2. The Thounsend Plagues I Witness
3. Satan’s Sword (I Have Become)
4. From The Pagan Vastlands
5. Driven By The Five-winged Star
Ocena: 2/10
