Formis – Pogromca
(25 września 2022, napisał: Prezes)

Sosnowiecki Formis darzyłem sympatią praktycznie od początku… nawet pomimo ich pochodzenia (sorry, musiałem… hehe). Już pierwszy materiał „Perfect Exuse” pokazywał siłę tego zespołu, choć zawierał dźwięki nieco odmienne o tych, jakie chłopaki grają dzisiaj. Po wydanym w 2017 roku „Chaozium” o zespole zrobiło się jednak niebezpiecznie cicho i już myślałem, że sczeźnie on w odmętach codzienności i braku czasu poszczególnych muzyków. Okazało się jednak (na szczęście!), że głównodowodzący tej wesołej ekipy – Hubert – postanowił nie dawać za wygraną i w okolicach 2020 roku przewietrzył trochę skład, by z nowymi siłami siąść do kolejnej płyty. „Przewietrzanie” to skończyło się tym, że na chwilę obecną jest on jedynym starym członkiem zespołu, a w składzie ma czterech nowych kolegów. Dodam jeszcze tylko, kończąc ten przydługi wstęp, że „nowi” to nie żadne żółtodzioby, lecz zaprawieni w bojach muzycy.
Album zaczyna się (i kończy zresztą też) od delikatnej, akustycznej wiolonczelowej miniatury, która mocno kontrastuje z pozostałą zawartością albumu. Danie główne to jednak mocarna, death/thrashowa sieka podana mocno nowoczesnym wydaniu. Mam wrażenie jednak, że tych stricte death metalowych motywów jest już tutaj mniej niż poprzednio, a zadziorne thrashowe riffy zdecydowanie wiodą prym. Generalnie praca gitar jest tu moim zdaniem największym atutem tej płyty. Jeśli ktoś lubi nośne riffy i siłowe granie połączone z wyraźnymi elementami melodii, to na pewno polubi się z „Pogromcą”. Może i część riffów jest mocno przewidywalna, ale też całościowo żre to niemiłosiernie, szczególnie w połączeniu ze świetnymi solówkami. Słychać też, że aranżacyjnie wszystko jest dobrze przemyślane, pełno tu przeróżnych smaczków, gitarowej ornamentyki i efektów brzmieniowych, które urozmaicają całość. Można oczywiście trochę ponarzekać, że momentami muzycznie chłopaki zbliżają się do tego, co tworzył Frontside, ale chyba niczego innego nie mogliśmy się spodziewać, skoro połowa nowych członków to muzycy tej właśnie kapeli. Daron (jeden z tych „nowych”) wyrobił sobie już na tyle charakterystyczny styl gry na gitarze, a w naturalny sposób kojarzony z Frontside, że po prostu nie sposób go tutaj nie dostrzec. Jedyne do czego ja mógłbym się tu przyczepić muzycznie to „nierówność” tego materiału. Dla mnie takie „Ostatni oddech”, „Pokutą będzie śmierć” czy „Przeklęty”, znajdujące się w drugiej części płyty są znacząco lepsze od otwierających album „Gargulec” i „Bunkier”. Generalnie jednak jeśli ktoś lubi taki nowoczesny, szybki i techniczny death-thrash (core?), stosunkowo łatwo przyswajalny dzięki licznym melodiom, to tutaj na pewno się nie zawiedzie. Pomoże też w tym czyste, wyraźne i dopracowane w ostatnim szczególe brzmienie.
Na koniec jeszcze tylko słowo o wokalach, które mnie akurat nie przekonały zupełnie. Nie wiem czy to wina specyficznej maniery, nieodpowiedniego timingu, czy czegoś jeszcze ale ja jakoś tego nie kupuję, przynajmniej nie w całości. Owszem wokale są odpowiednio zróżnicowane, jak to w tego typu muzie zazwyczaj bywa mamy tu połączenie skrzeków, growli i jakieś tam próby czystszego śpiewania, ale moim zdaniem brakuje w tym wszystkim jakiejś nutki szaleństwa czy autentycznej wściekłości. Nie wiem, może to trochę kwestia polskich tekstów, które momentami wydają się być nieco banalne?
Generalnie jednak Formis w tej swojej niszy nowoczesnego, energetycznego thrashu czuje się bardzo dobrze i nie wygląda na to, żeby miał zbyt wielu poważnych konkurentów na swoim podwórku. Dobrze się stało, że Hubert jednak pociągnął wózek z napisem „Formis” do przodu, bo odbiorcy tego typu grania na pewno u nas jeszcze są…
Wyd. Defense Records / Damned Pages, 2022
Lista utworów:
1. Zmierzch
2. Gargulec
3. Bunkier
4. Czergid
5. Pogromca
6. Ostatni oddech
7. Antysymbiont
8. Pokutą będzie śmierć
9. Przeklęty
10. Brzask
Ocena: +7/10
