DÉHÀ – DECADANSE

(11 września 2022, napisał: Robert Serpent)


DÉHÀ – DECADANSE

Zbliża się wielkimi krokami jesień, za oknem mokro, chłodno. Nie mam zamiaru narzekać, bo nie mam nic do takiej pogody, mniej smrodu potu unosi się w każdym pomieszczeniu, a żeby nie przynudzać, napiszę tylko, że pozytywów jest więcej. Jest to zatem czas dobry do przemyśleń, wspomnień itp. I tak sobie przypomniałem, jak ponad 25 lat temu (a nawet więcej) człowiek zaczynał swoją edukację metalową. Ciut starsze typy zawsze coś wyciągały z podziemia lub tzw. „kieszeni” i zaskakiwały pytaniami typu: „znasz kapelę „x” z Japonii?”. Oczywiście, że nie znałem, dziś śmiać się chce na takie wspominki, tym bardziej, że część z tych ludzi z muzyką metalową ma tyle wspólnego co ja z wietnamskimi weteranami wojennymi. Dość pierdzielenia jednak i przejdźmy do rzeczy.

Znacie Déhà z Belgii? :) Ja nie znam i musiałem pogrzebać tu i tam. Jak już zacząłem, to prawie się oblałem gorącą kawą. Otóż, mamy do czynienia z multiinstrumentalistą z Belgii. Ilość zespołów, w których maczał paluchy ów Belg, jest tak liczna, jak lista zakupów wypudrowanej cizi, która wydaje szmal gdzie popadnie. W dodatku facet  ma własne studio i ten fakt może dać odpowiedź na kilka nasuwających się samoistnie pytań.

Teraz trzymajcie się, „Decadanse” to (o ile dobrze policzyłem) album studyjny numer „26″ w dyskografii Belga. A najlepsze jest to, że jak „donoszą internety” pierwszy ukazał się niespełna cztery lata temu, a pisząc te słowa, na rynku od kilku miesięcy jest już kolejny album. Jeśli ktoś nie ogarnia, to uspokajam, ja też mam problem.

Przy takim tempie wydawniczym może się wydawać, że koleś nagrywa każde pierdnięcie i puszcza w świat. I tutaj zdziwienie, ta muza jest intrygująca, interesująca i wywołująca tylko pozytywne wibracje. Patrząc na profil muzyczny wytwórni, która puściła w świat „Decadanse”, pewnym można być, że będzie „dziwnie” i „inaczej” niż na większości tzw. zwykłych płyt z muzyką metalową. Dwa długie utwory o łącznym czasie trwania nieco ponad 45 minut, to wizja muzyka mającego w dupie standardy, zasady i granice. Te dwa numery to podróż po (chyba) wszelkich możliwych gatunkach muzyki metalowej, ale połączonych ze sobą w taki sposób, że nie znalazłem na całym albumie nawet najmniejszego punktu zaczepnego. Zaczyna się dość spokojnie i monotonnie, ciągnące się riffy, którym towarzyszy klawiszowe tło mogą być mylące co do dalszej zawartości „Decadanse”. Po kilku minutach dostajemy po uszach serią blastów i black  metalowymi agresywnymi riffami. Żeby było ciekawiej, w „The Devil’s Science” Déhà ponownie zwalnia, niczym w doom metalowych produkcjach, zaczyna się zabawa elektroniką, a dodatkowo muzyk pokazuje swoje zaskakujące  możliwości wokalne, przywołujące nieco skojarzenia z dokonaniami Vortexa (m.in. Dimmu Borgir), mam na myśli charakterystyczny czysty, wysoki wokal. Pomimo wyciszenia, cały czas utwór tętni życiem, pojawia się melodeklamacja w języku francuskim i ponownie black metalowy galop z wokalami rodem z genialnego debiutu Anaal Nathrakh, by za chwilę znowu przejść w zabawę elektroniką. I tak cały czas Déhà bawi się dźwiękami, mieszając na potęgę. Robi to jednak sprawnie i pomysłowo, zachowując wysokie standardy, że tak to pozwolę sobie ująć.

Wart wspomnienia jest również szeroki wachlarz umiejętności wokalnych Belga. Od growlingu, poprzez skrzeki, czyste wokale, szepty czy obłąkane jęki. Człowiek wielu talentów. I tutaj wypada postawić przysłowiową „kropkę”.

Wiecie co? Ta mieszanka trwająca przez te 45 minut „Decadanse” jest tak zajebista, w dodatku poparta mrocznymi, ambientowymi epizodami, że po prostu jest mi głupio przed samym sobą, że ten album przeleżał trochę czasu na półce, czekając na swoją kolej. Za to teraz będzie wałkowany i wałkowany. Jest tego wart, a ja podziwiam takich ludzi jak Déhà, widać, że facet kocha to co robi. Nie mam pojęcia skąd bierze pomysły i czas na to wszystko, ale jest w tym zajebiście dobry.

Nie znacie Déhà? Dużo tracicie, ja zachęcam do poznania i zmierzenia się z twórczością utalentowanego Belga. W trzech słowach, kawał znakomitej muzy!

 

Wyt. Les Acteurs de l’Ombre Productions, 2022

 

Lista utworów:

 

1. The Devil’s Science
2. I Am the Dead

 

Ocena: -9/10

 

https://www.facebook.com/dehamusic/

divider

polecamy

Brüdny Skürwiel – Silesian Bastards Mutilation Case – Mutilation Case Pincer Consortium – Geminus Schism Königreichssaal – Psalmen’o’delirium
divider

imprezy

Banisher, Dormant Ordeal oraz Terrordome na wspólnej  trasie jubileuszowej! Finał „Metal 2 the Masses Polska 2025″ już 21 czerwca w Chorzowie Sólstafir ponownie w Polsce – koncert w Hype Parku Machine Head i Fear Factory w Katowicach Katatonia w Warszawie – koncert w Progresji Unholy Blood Fest IV – Toruń
divider

patronujemy

Trzecia płyta ATERRA Narodowy spis zespołów – Artur Sobiela, Tomasz Sikora Premiera albumu „Szczodre Gody” Velesar NEAGHI – Whispers of Wings Taranis „Obscurity” ROCK N’SFERA 5 ATERRA – AV CULTIST ‚Chants of Sublimation’ Trichomes – Omnipresent Creation
divider

współpracujemy

Deformeathing Prod. Sklep Stronghold VooDoo Club MORBID CHAPEL RECORDS Wydawnictwo Muzyczne Pscho SelfMadeGod Godz Ov War
divider

koncerty