Silvered – Six Hours
(30 stycznia 2021, napisał: Prezes)

Nie miałem wcześniej do czynienia z muzyką włoskiego Silvered, ale sama nazwa i rzut oka na okładkę ich najnowszego albumu jakoś nie nastrajał mnie do tego wydawnictwa pozytywnie. Również wydawcy, czyli BadMoodMan Music oraz Solitude Productions, specjalizujący się generalnie w smutach, nie wróżyli nic dobrego… Na szczęście już po pierwszym przesłuchaniu okazało się, że „Six Hours” to naprawdę solidny i dający się słuchać materiał, o dziwo nie trwający aż sześć godzin.
Oczywiście metalowi zwyrodnialcy, szukający w tej muzie tylko agresji i brutalności raczej się tym nie zainteresują, choć i dla nich kilka momentów mogłoby tu być interesujących. Generalnie muzyka Silvered to wypadkowa kilku różnych styli, zahaczająca o death, doom a momentami także dark czy nawet (tylko spokojnie!) gothic metal. Siłą tego materiału są bardzo dobre, zróżnicowane kompozycje, łączące w sobie spokojniejsze, mocno melancholijne motywy z nieco żywszymi, bardziej dynamicznymi i agresywnymi riffami z pogranicza death/doom. Świetną robotę robią do tego zróżnicowane i naprawdę dobre wokale. Obok super niskich growli są jeszcze obowiązkowo wysokie scremy, ale także jakieś szepty, deklamacje, czy próby czystego śpiewania. Mnie oczywiście te najspokojniejsze, można nawet powiedzieć, że delikatne momenty podobały się najmniej, nie mogę jednak powiedzieć, że jest to asłuchalny paździerz. W takim „Stigma Diaboli” akustyczne gitary nostalgicznie płyną przy wtórze czystego śpiewu, ale – o dziwo – jakoś nie miałem ochoty przeskakiwać tego utworu przy każdym kolejnym przesłuchaniu. W kolejnym utworze, najdłuższym na płycie, dwunastominutowym „Violent Circles” mamy swego rodzaju rollercoster, który wozi nas na przemian to przez te wolniejsze, spokojniejsze momenty, to znów przez te bardziej agresywne i dynamiczne. Wypada to wszystko naprawdę nieźle i co ciekawe, żadna ze stron muzyki Silvered, ani ta spokojniejsza, ani ta żywsza nie jest tutaj stroną dominującą. Wprawdzie ja wolałbym, żeby to bardziej było w stosunku 3:1 na korzyść tych death/doomowych motywów, ale jak to mówią „jak nie pasuje to nagraj lepij” hehe. Niestety w paru miejscach, właśnie w tych wolniejszych momentach zdarzają się nużące mielizny, generalnie jednak i tak jestem bardzo pozytywnie zaskoczony tym albumem. Jeśli ktoś lubi połączenie melancholijnych melodii z ciężarem i potężnymi death/doomowymi riffami to może śmiało sprawdzać ten album. Oczywiście poziom takiego Sentenced jest dla nich nieosiągalny, ale słucha się tego naprawdę dobrze.
Wyd. Solitude Productions / BadMoodMan Music, 2020
Lista utworów:
1. Six Hours
2. From A Letter Of Sorrow
3. Ti Faccio Regina
4. Stigma Diaboli
5. Violent Circles
6. When Heaven Turns Into Hell
7. Intempestae Noctis Silentio
8. Swan Song (Part 1)
9. Swan Song (Part 2)
Ocena: 7/10
