Unborn Suffer – Commit(ment to) Suicide
(10 października 2020, napisał: Prezes)

Unborn Suffer siedzi na naszej scenie już od prawie dwóch dekad. Przez ten czas nagrali sporo fajnych materiałów, ale jakoś na świeczniku nigdy się nie znaleźli. Mody się zmieniają, trendy na jakieś konkretne style przychodzą i odchodzą a oni konsekwentnie robią swoje nie oglądając się na innych i za to należy im się szacunek. Wygląda na to, że po latach wreszcie trafili w miejsce dla nich idealne, czyli do Selfmadegod. „Commit(ment to) Suicide” to już drugi krążek dla tej wytwórni.
Muzycznie nie mamy tu absolutnie żadnego zaskoczenia. Unborn Suffer od początku obraca się w klimatach death-grindowych, więc tym razem inaczej być po prostu nie mogło. I tak mamy tu 27 kawałków, których średnia długość oscyluje wokół półtora minuty. Generalnie mamy tu dużo srogiego napierdolu, choć odpowiednio zróżnicowanego okazjonalnymi zwolnieniami albo bujającymi, średniotempowymi motywami. To co lubię w tej kapeli – i ogólnie w takim graniu – czyli miażdżące, ale też „rozrywkowe riffy” tutaj znajdziemy w naprawdę dużych ilościach. Co ciekawe, granie to jest wprawdzie intensywne i zajebiście brutalne, ale nie zabrakło tu też miejsca dla odrobiny luzu, a także fajnego, nieprzesadzonego technicznego kombinowania. Plus leci też w kierunku perkusisty, którego gęste i zróżnicowane partie koszą srogo, a częste używanie cowbella w takim graniu jest jak truskawka na torcie (przypomina mi się Parricide). Kolejną rzeczą, która ściśle łączy „Commit(ment to) Suicide” z klasykami gatunku jest użycie przeróżnych sampli, cytatów i wstawek z filmów. Często jednak jest to zrobione byle jak, na odpierdol, byle by wsadzić jakiś krótki urywek z pornosa albo innego horroru… Unborn Suffer robi to taktownie, z wielkim wyczuciem, choć wcale nie oszczędnie. Tutaj wychodzi też ten ich specyficzny humor. Generalnie z tych dźwięków aż bije patola i niechęć do pewnych zjawisk społeczno-politycznych (chyba wiecie o czym mówię), ale słychać też, że panowie mają do tego wszystkiego sporo dystansu i potrafią nie raz mrugnąć do słuchacza okiem. Kolejnym elementem, który wyróżnia solidne death-grindowe pozycje, a który znajdziemy także na tym krążku są mocne, zróżnicowane wokale. Obowiązkowe połączenie niedźwiedziego growlu z świńskimi kwikami i innymi rykami idealnie zdaje tu egzamin. Jeśli do tego wszystkiego dodamy jeszcze mocarną, dobrze dociążoną basem produkcję to mamy już obraz albumu, który wielbicielom gatunku po prostu musi się podobać. Mam wrażenie, że tego typu granie jest ostatnio w odwrocie, więc tym lepiej, że są jeszcze takie kapele jak Unborn Suffer, które w dodatku częstują nas coraz lepszymi materiałami.
P.S. Polecam zajrzeć do wkładki i zerknąć na alternatywne tytuły utworów…
Wyd. Selfmadegod, 2020
Lista utworów:
1. God’S Blood
2. Cardboard Box
3. Commit(ment To) Suicide
4. No One Will Know
5. We The Worst
6. Soluttions
7. Whole World Gone Insane
8. Obliteration Of Faith
9. Degradation Of Evolution
10. Brain Itch
11. Point Zero
12. Pathological Salvation
13. Post Abortum pt 4
14. A-82
15. Your Thoughts .Your Self Annihilation
16. Pierdole Was
17. Partum Creaturae
18. Pyg
19. No Justification
20. Vision Of Death
21. All Living Kills
22. Blast Until I Die
23. Castrated Consciousness
24. Failed Attempt
25. Abandon Rate
26. No Future
27. Human Flesh
Ocena: 8/10
