Tranquillizer 247 – Dziesięć
(11 stycznia 2020, napisał: Pudel)

Odstał swoje w kolejce do recenzji debiutancki album częstochowskiego Tranquillizera 247, nie można powiedzieć. Nie wiem w zasadzie czemu, bo death/grind to dźwięki, które osoba niżej (w zasadzie to wyżej) podpisanego bardzo lubi. A teoretycznie w takiej stylistyce grupa się porusza. Zdecydowanie grindowy jest wokal, balansujący na granicy między świnią a growlem (ale też ze screamowymi konotacjami) – czyżby inspiracja „znanymi i lubianymi” Nuclear Vomit, również mającymi powiązania ze świętym miastem? W bardziej goregrindowych fragmentach („zwrotki” kawałka „Kristin” chociażby) wypada to bardzo dobrze, doskonale pasuje i w ogóle cacy. Problem (?) taki, że zespół do takich grindów się nie ogranicza. Ogólnie to panom się specjalnie nie spieszy, tempa są raczej średnie, dużo motywów takich… no może jakbym napisał „slamowych” to by była spora przesada, ale ten kierunek mniej więcej. I tu już bywa różnie. Czasem robi to dobre wrażenie, atakując walcowatym ciężarem, czasem… zwyczajnie męczy bułę. Albo do „spokojniejszego” (w sensie: wolniejszego) fragmentu dowalono świniowy wokal, co zwyczajnie nie pasuje. Ogólnie kapela jak już się rozpędzi to naprawdę fajnie to chodzi, dużo tu jednak czegoś, co chyba miało pokazać, że zespół nie chce się ograniczać, że potrafi kombinować. I czasem to działa, czasem wyszło takie jakieś kręcenie się w kółko, bez celu (sześciominutowy, ciężki „Baal” to chyba najlepszy przykład). To oczywiście tylko moje wrażenie, ale jeśli mam je po odsłuchach płyty, gdzie – poza wspomnianym wyjątkiem – numery nie przekraczają trzech minut, no to coś chyba nie tak. Czasem tak jest przy debiucie, że kapela chce upchać wszystko co „najlepsze” na krążek i nie zawsze to dobrze wypada i to chyba jeden z tych przypadków – moim zdaniem kapela najlepiej sprawdza się w grindowej łupance (która przecież wcale nie musi być prostacka!) i na ich miejscu obrałbym ten właśnie kierunek. Bo tak dostaliśmy krążek nierówny, jako całość przeciętny, w dodatku ze średnim brzmieniem (wokal za bardzo z przodu). Kopy w ryj typu „Friday” pokazują, że może scena mieć niemałą pociechę z Tranquillizer 247, czego sobie i Wam życzę.
Wyd. Another Side records, 2019
Lista utworów:
1. Revenge of the Pork
2. Dirty Marriage
3. Kristin
4. Crocodile
5. Anioły zjadają plon
6. Baal
7. Dysk-O
8. Walec
9. Friday
10. Pitbull
Ocena: 6/10
