Besatt – Anticross (w skrócie)
(15 marca 2019, napisał: Prezes)

Besatt już od lat kroczy swoją własną czarną ścieżką, nie zważając na, dyktowane pewnie zazdrością drwiny, które gdzieś tam się obok nich pojawiają. I bardzo dobrze! Panowie robią swoje i wypuszczają tak mocne materiały, jak choćby ostatni „Anticross”. Moim zdaniem jest to najdojrzalsza i najbardziej złożona pozycja w ich dotychczasowym dorobku (choć kilku jeszcze nie słyszałem, więc mogę się mylić). Nieco mniej na tym albumie tego wściekłego, chaotycznego grania i plucia jadem na lewo i prawo, więcej za to poukładanego, dobrze przemyślanego i technicznie nienagannego black metalu. Sporo pojawia się klimatycznych momentów, są jakieś akustyczne wstawki a pojawiające się co chwila melodie naprawdę robią robotę. Nie zabrakło oczywiście szybkich i kąśliwych riffów, czy średniotempowych motywów w sam raz do machania głową pod sceną. Może nie jest to jakieś epokowe dzieło, ale na pewno solidna płyta, trzymająca poziom.
Plusy:
- melodie i solówki
- dobry klimat
- okładka (bo ostatnio było z tym u Besatt gorzej…)
- muzyka może nieco lepiej przyswajalna niż poprzednio, co dla jednych będzie plusem…
Minusy:
- … a dla innych niekoniecznie
- urozmaiciłbym trochę wokale (nie licząc chórów – te są konkretne)
- końcówka płyty trochę się rozjeżdża
Wyd. Warheart, 2017
Lista utworów:
1. Engraved Face
2. My Sacrum
3. Rotten World
4. Battle
5. Brings the Light
6. Hellish Circles
7. In My Veins, In My Heart
8. Regnum Satanas
Ocena: +7/10
