Whorehouse – Corporation
(28 lutego 2018, napisał: Prezes)
Dziwna sprawa z tym Whorehouse… Istnieją już ponad dwie dekady, a wydali ledwie kilka demówek i dwa pełne albumy. Ich najnowsze dzieło, płyta „Corporation” wyszła w zeszłym roku po ośmiu latach od debiutu. Wygląda więc na to, że panowie grają zupełnie dla fanu, bez ciśnienia, bez parcia na szkło. Ot, mają ochotę to spotykają się i nagrywają coś. I to doskonale słychać na tym materiale. Nic na siłę, za to dużo luzu i energetycznego grania ciosanego dla przyjemności. Wszyscy, którzy mieli już styczność z tym zespołem zaskoczeni zawartością tego krążka raczej nie będą. Po ostatniej demówce i debiucie przylgnęła do nich trochę łatka „polskiego Testament” i wygląda na to, że nic się w tej materii nie zmieni. Chłopaki naparzają bardzo energetycznie, agresywnie ale przy tym też dość nowocześnie i za nic mają trwającą modę na retro-granie. Robią swoje i robią to bardzo dobrze. Raz jeszcze pokazali że pisanie zadziornych, intensywnych, ale też bardzo chwytliwych kawałków to dla nich bułka z bananem. Podstawą jest tu znowu dynamiczna, czasami mocno bujająca praca sekcji rytmicznej, ale główną rolę grają gitary. Znajdziemy tu całą masę nośnych riffów, od razu wpadających w ucho i dużo naprawdę dobrych, świetnie wpasowanych w całość solówek. Do tego wszystkiego jeszcze potężny wokal Seby, który wydaje się być idealną osobą na to miejsce. Mówiąc krótko tutaj wszystko gra tak jak powinno (łącznie z brzmieniem, które jest na światowym poziomie), więc jeśli tylko lubicie amerykański thrash metal i jakimś cudem jeszcze nie słyszeliście o Whorehouse to szczerze polecam. Oczywiście mam nadzieję, że następny materiał ukaże się szybciej niż za osiem lat, ale nawet jeśli… to i tak poczekam, bo wiem że będzie warto.
Wyd. Defense Records, 2017
Lista utworów:
1. Corporation
2. The Same Old War
3. Toxic Dance
4. Payback
5. W.W.W.A.W.W.B
6. Invaders
7. The Silent Unseen
8. Anguis In Herba
Ocena: 8/10