Mantra – Brutalizacja
(25 września 2017, napisał: Patryk Pokrak Pawelec)

Bieruńska Mantra jest jednym z tych podziemnych zespołów, który od momentu powstania konsekwentnie podąża obraną przez siebie ścieżką. Obserwując dotychczasową karierę grupy można śmiało stwierdzić, że mozolnie bo mozolnie, ale wciąż pnie się ona ku ekstraklasie rodzimego metalu.
Spośród natłoku przeciętnych wydawnictw, które od pewnego czasu dostaję od mniej lub bardziej sezonowych parametalowych tworów, dzieło Mantry wyróżnia się dojrzałymi kompozycjami i iście profesjonalną jak na taki budżet produkcją. Zespół uczynił ogromny krok naprzód w stosunku do poprzedniej, epki, „1500000″ z 2014 roku. Nie bez znaczenia pozostaje tu zmiana na stanowisku perkusisty – Łukasza Knapika zastąpił zaledwie 16-letni Tymoteusz Tomala, który zapewnił chłopakom znacznie solidniejszą bazę rytmiczną niż poprzednik oraz nadał nowym utworom określonego charakteru. Również gitarowy duet rozwinął się zarówno w riffach jak i w solówkach.
Epkę rozpoczyna agresywny utwór tytułowy, który już od jakiegoś czasu regularnie występował w roli otwieracza” na koncertach grupy i sprawdza się w tej roli znakomicie. Kawałek ten to właściwie esencja mantrowego stylu: ostre solówki Kamila, pełen werwy wokal Krzyśka, no i techniczne przejścia perkusyjne Tymka. Jak już wcześniej wspomniałem, takiego garowego było temu zespołowi potrzeba. Genialnym wg mnie pomysłem jest skandowanie przez wokalistę pojedynczych sylab w refrenie, gdzie po chwili cały zespół ryczy „BRUTALIZACJAAA!!!”. To dodaje muzyce thrashowo-hardcorowego sznytu, którego na próżno szukać na poprzednim wydawnictwie. W tekstach autorstwa Szymaszka i Kuźnika od samego początku było dużo o Polsce i zakłamaniu polskich polityków. Tak jest w kolejnym numerze, „Virtuti Militari”, gdzie Krzysiek wciela się w bohatera wojennego, o którym wdzięczny naród zapomniał. Atutem tego utworu jest nastrojowy mostek i fajne solo Kamila z użyciem kaczki. Z kolei „Bezsen” muzycznie przywodzi na myśl Slayera, takiego z okolic „Divine Intervention”. Techniczne kostkowanie, tapping w solówce i kanonady perkusji od razu kojarzą się z Kerrym i spółką. Pod koniec pojawia się nawet przerywnik basowy bardzo podobny do tego, który pojawia się na początku „Hammer Smashed Face” Cannibal Corpse. Zaś w tekście ludzka niemoc i życie w ciągłym strachu, czyli kolejny lubiany przez Krzyśka temat. Po ostrej jeździe mamy chwilę odpoczynku w postaci instrumentalnej ballady „Między mostem a rzeką”. To z kolei popis gitarzystów, którzy grają tu zarówno przepiękne dźwięki na czystym kanale, by zaraz potem uderzyć mocnymi, przesterowanymi unisonami. Całości dopełnia syntezatorowe tło, które razem z wspomnianymi czystymi partiami tworzy genialne kolaże dźwiękowe. Płytkę wieńczy starszy utwór, „Najdłuższa szychta”, który zespół nagrał w 2015 roku (jeszcze bez Tymka, z sesyjnym perkusistą Dawidem Broniszewskim) i zrealizował do niego teledysk. Niestety, w tym numerze pojawia się skaza tego wydawnictwa, mianowicie firmowe krzyki frontmana Mantry przeplatają się z niezbyt pasującą do całości paplaniną zaproszonego gościa, rapera Erbiasa, co sprawia iż jest to zdecydowanie najsłabszy kawałek w tym zestawie.
Dlaczego ten zespół ma szansę wejść do rodzimego panteonu i być wymienianym jednym tchem z takimi grupami jak Acid Drinkers czy Hunter? Tak jak wspomniałem na początku zespół od początku konsekwentnie kształtuje swój styl, a gdy do tego dodamy fakt, że Krzysiek, pomimo tego że porusza się na wózku inwalidzkim, na koncertach posiada iście tylerowską charyzmę, oraz to, że w 2016 roku sala prób zespołu spłonęła w pożarze (tym samym z dymem poszło większość zbieranego przez lata sprzętu, grupa była zmuszona zorganizować akcję crowdfundingową w celu uzupełnienia braków w ekwipunku), odpowiedź nasuwa się sama. Może i chłopaki nie są wirtuozami, ale przecież Titus z kolegami to też tylko rock and rollowe pijaki z poznańskiej ulicy Kanałowej, a mimo to robią wybitne albumy. Jeśli Mantra nadal będzie się rozwijać w takim tempie, ich debiutancki album, którego niecierpliwie wyczekuję, ma szansę rozbić bank tak jak „Are You A Rebel?” w 1990 roku.
Wyd. self-released, 2017
Lista utworów:
1. Brutalizacja
2. Virtuti Militari
3. Bezsen
4. Między mostem a rzeką
5. Najdłuższa szychta (bonus track)
Ocena: +8/10
