Sauron – Wara!
(26 kwietnia 2017, napisał: Pudel)

Eh, trochę już wody w Wiśle upłynęło od premiery opisywanego dziś albumu blackowców z Sauron, ale głupio by było o nim nie wspomnieć, bo po pierwsze kapela zasłużona a po drugie… urywa dupę ten materiał i już. Normalnie aż mi się ryj cieszy jak tego słucham. bo panowie pokazali, że da się jednak osiągnąć odpowiednio pogańsko – barbarzyński klimat, unikając przy tym tak muzycznej jak i tekstowej wiochy. Przede wszystkim muzycznie nie ma tu żadnego mchu i paproci, tylko brzmi to miejscami jak jakiś zaginiony album Bathory, nagrany między „Under the sign of black mark” a „Blood Fire Death”. I to nie tylko dlatego, że na koniec mamy cover „Enter the eternal fire”. Chwilami, zwłaszcza w gitarach pojawiają się tu jakieś gravelandowe echa (mniej więcej z okolic „Prawa stali”). Album świetnie, potężnie brzmi i doprawdy, jedyny problem jest taki, że to wszystko trwa ledwie pół godziny z hakiem. Centralnie mam ból dupy, że Witching Hour nie podziałało mocniej w kwestii promocji tej płyty, bo powinna ona trafić do zdecydowanie szerszego grona odbiorców. Po prostu wszystko się tu zgadza, same kompozycje, mocne teksty, bardzo dobra produkcja, czy świetna, pomysłowa okładka i ogólnie oprawa graficzna. Oczywiście ciężko tu mówić o wielkiej oryginalności (choć paradoksalnie, mało kto dziś tak gra!), ale do cholery, mówimy tu o zespole, który zaczynał ponad ćwierć wieku temu. Bardzo, bardzo, bardzo, bardzo, bardzo dobry album to jest i aż mi głupio, że dopiero teraz się nim zająłem. Teraz tylko czekać na godnego następcę…
Wyd. Witching Hour, 2016
Lista utworów:
1. Pergrubia 997 (chwała obrońcom prawiary)
2. Czarcie Bagna
3. Powrót na Czarcie Bagna
4. Bałtycka mgła
5. Goreją wici
6. Enter the Eternal Fire (Bathory cover)
Ocena: 9/10
