IN AETERNUM – The Blasphemy Returns
(10 września 2016, napisał: Paweł Denys)

Po długiem ciszy wydawniczej powraca do świata żywych szwedzki In Aeternum. Na razie robi to nieśmiało, bo postanowili przy atakować połowicznie. Na opisywane tu wydawnictwo składają się zaledwie dwa nowe utwory, ponownie nagrany „Majesty of Fire” oraz cover szwedzkiego War. Niewiele, ale już to jest w stanie udowodnić, że powrót do świata żywych w przypadku tego zespołu może mieć sens. Nie chce wysuwać daleko idących wniosków, ale choćby dwa nowe kawałki są na tyle dobre, oparte na stylu znanym z poprzednich wydawnictw, że łapię się na tym podczas ich słuchania, że coś ciekawego z tego może być. Uderzająca jest intensywność zarówno „Wolfpack” jak i „Stench of Victory”. Brzmi to tak jakby zespół chciał powiedzieć, że są i będą masakrować uszy wszystkich tych, którzy za nimi tęsknili, jak i tych, którzy zetkną się z ich muzyką po raz pierwszy. I bardzo dobrze, że tak właśnie myślę, a wygląda też, że zamierzają myśli zamienić w czyny. Nawet gdy zdarzy im się z obrębie danego utworu zwolnić i wprowadzić całkiem przyjemną partię solową, to tylko po to, żeby za chwilę się rozpędzić i ponownie masakrować. Jasne, że nie ma tu niczego czego sam zespół nie pokazałby na wcześniejszych płytach, ale o takich kapel jak In Aeternum oczekuje się prezentowania właśnie tego, co jest znane i lubiane. Nie wydaje mi się, żeby musieli coś komuś udowadniać, a więc nawet nie próbują. Skupiają się na graniu tego, co najlepiej potrafią, a że wciąż potrafią wykrzesać z siebie sporo energii, tej diabelskiej furii, to tylko lepiej dla każdego z nas. Od początku jest wjazd w klatę na pełnym spidzie i tak aż do samego końca. Mnóstwo świdrujących gitar i wzorowo łomoczącej perkusji. Tak, to nic nowego i można takie elementy znaleźć na każdej płycie z ekstremalnym metalem, ale nie każdy podaje takie dźwięki w równie przekonywujący sposób. In Aeternum jest przekonywujący, jest pewny siebie, a dzięki temu zauważalny gołym uchem entuzjazm natychmiast udziela się słuchaczowi. Przynajmniej mi się udzielił, a czy wy będziecie mieli tak samo, to się okaże jak sięgniecie po te wydawnictwo. Nawet cover War wyszedł wzorowo. Nie różni się od oryginału, ale jest zagrany z wielką siłą. Pewnie miał być oddany hołd, jak i przypomnienie tego całkiem ciekawego projektu. Jest tak, to udało się zarówno w jednym, jak i drugim przypadku. Małym minusem jest za to nagrany ponownie „Majesty of Fire”. Cholernie nie lubię takich zabiegów. W swojej pierwotnej wersji ten kawałek jest znakiem czasu, w którym został nagrany i tak powinno zostać. Nie lepiej było nagrać jeszcze jeden nowy wałek i zadowolić spragnionych nowości? Pytanie czysto retoryczne. Pomimo tego małego zgrzytu, uważam „The Blasphemy Returns” godnym uwagi. Ci, którzy dotychczasowe wydawnictwa zespołu znają na pamięć nie powinno się wahać i czym prędzej zapoznać się z nową ep-ką. Cała reszta niech posłucha i przekona się, że stare dziady wciąż sporo dobrego mają do zaproponowania.
Wyd. Pulverised Records, 2016
Lista utworów:
1. Wolfpack
2. Stench of Victory
3. Majesty of Fire 2016
4. I Am Elite
Ocena: +7/10
https://web.facebook.com/inaeternumofficial?fref=ts&_rdr
