Grace Disgraced – Lasting Afterdeaths
(9 września 2016, napisał: Paweł Denys)

Death wielkim zespołem był. Wpływu muzyki stworzonej przez Chuck’a nie da przecenić. Wiele zespołów czerpało z dorobku Mistrza i pewnie jeszcze wiele w przyszłości będzie. Wspominam o tym na początku, bo też słuchając nowej płyty rosyjskiego Grace Disgraced nie mogę opędzić się od porównań z Death właśnie. Nie, nie jest tak, że „Lasting Afterdeaths” to jedna wielka kopia i nic więcej, ale nie da się też zaprzeczyć, że mamy tu do czynienia z płytą, która nosi wyraźne znamiona pewnych wpływów. Już sam wokal niejakiej Poliny Berezko przywołuje wspomnienia wokalnej ekspresji lidera Death. W warstwie czysto instrumentalnej te skojarzenia będą przewijały się przez calutki album. Nieważne, czy powiemy tu o partiach gitar, swoją drogą gitarzyści robią naprawdę świetną robotę, czy też może o pracy sekcji, której nie powstydziliby się np. Steve DiGiorgio i Sean Reinert. Wychodzi więc, że Grace Disgraced nie jest zespołem twórczym, ale odtwórczym. Pewnie tak jest, no przynajmniej w większej części, ale ja tu również słyszę własny pomysł. Tak, zapożyczeń jest tu sporo, jednak wyraźnie słychać, że kapela lubi i chce pokombinować. Tak naprawdę, żaden utwór nie jest tu banalny i nudny. W każdym dzieje się naprawdę sporo, a nawet nie raz i nie dwa złapiecie się na tym, że nie tylko death metal stanowi źródło inspiracji. Oczywiście, dzięki znakomicie dobranemu brzmieniu i więcej niż dobrych aranżacjach całość pięknie śmiga do przodu. Spora to zaleta, bo też płyta wcale nie jest krótka, jak na dzisiejsze standardy, a i najkrótszy kawałek trwa ponad sześc minut. Sami więc widzicie, że najwyraźniej pomysł na siebie i swoją muzykę ten zespół ma. Że tak jest to mogę was zapewnić. Jakoś wybitnie nie przeszkadzają mi nachalne skojarzenia, które sypią się tutaj niczym z rogu obfitości. Liczy się tylko to, że mam tu do czynienia z płytą, która zawiera w sobie całe mnóstwo bardzo dobrze zagranej i wzorowo przemyślanej muzyki. Co jeszcze ważniejsze, to pomimo naprawdę niebanalnych umiejętności muzyków, nie uświadczycie na tej płycie jakichś prób onanizowania się i spuszczania nad własnymi możliwościami. Ekwilibrystycznych zagrywek jest tu dokładnie tyle ile potrzeba. Najważniejsza jest kompozycja sama w sobie, co przecież wcale nie jest takie oczywiste w dzisiejszym świecie nastawionym na zdobycie szybkiego i taniego poklasku. Grace Disgraced para się trudną muzyką, która wcale nie musi zachwycić wielu ludzi, ale wiem za to, że ci, którzy zdecydują się zapoznać z zawartością „Lasting Afterdeaths” mogę zyskać niezawodnego kompana na długie godziny. Album wart sprawdzenia, ale też nikogo nie będę na siłę przymuszał do jego wysłuchania. Powody takiego stanu rzeczy wymieniłem na początku.
Wyd. Razed Soul Productions, 2016
Lista utworów:
1. Grave Among The Stars
2. Childhood of The Dead
3. Wheels Demonical Spin
4. The Mute
5. Part of The History
6. Captured In Snow
7. What Hide The Woods of Gevaudan
Ocena: +7/10
https://web.facebook.com/gracedisgraced/
