The Howling Void – The Triumph of Ruin
(26 czerwca 2016, napisał: Pudel)

Z tego co widzę, to w różnych zakątkach metalowego internetu muzyka jednoosobowej hordy (wiem, nadużywam tego określenia, ale wyjątkowo mi się ono podoba) The Howling Void z USA była określana mianem funeral doom metalu. Nie wiem – bo „The Triumph…” to mój pierwszy kontakt z tworem pana Rayana – czy nowy album to przeskok na łagodniejsze „fale”, czy to ze mną coś tu jest nie tak, bo choć oczywiście ponure to i powolne jak cholera, to jednak funeral doomem raczej bym tego nie nazwał. Muzyka Rayana opiera się jak najbardziej na powolnych, posępnych gitarowych riffach, ciężkich bębnach i niewesołym klimacie, ale jednocześnie sporo tu przestrzeni, ze smakiem i w odpowiednich ilościach użyte parapety wręcz nadają temu epickiego, momentami nawet viking metalowego kolorytu. Dzięki tej przestrzeni to całość jest dosyć… lekka, mimo wolnych temp i nie najkrótszych kawałków dobrze się tej płyty słucha, mowy nie ma o przytłoczeniu słuchacza grobowym smutkiem. Może nawet tej przestrzeni jest tutaj za dużo, czasem aż by się prosiło o jeszcze bardziej dołujący sound czy niższy wokal (Ryan śpiewa czystym, smętno – płaczliwym głosem, troszkę zbliżonym jeśli chodzi o barwę do Aarona z My Dying Bride, choć to oczywiście nie ta liga). Ogólnie klimat, także ze względu na obecność smyków (ciekawe, czy prawdziwych?) może nasuwać skojarzenia z MDB z najlepszych czasów, coś dla siebie znajdą też tu fani starej Anathemy czy The Gathering. Dobry, stylowy, świetnie nagrany i zagrany jest to album. Brakuje mu trochę wyrazistości, wiadomo, nikt o zdrowych zmysłach nie oczekuje od tego typu muzy jakiejś żywiołowości czy szczególnego czadu, więc ok, ale odrobina więcej ciężaru by na pewno nie zaszkodziła. W drugiej części płyty atmosfera się trochę zagęszcza i muzyka zbliża się do tej idealnej dla doomu mieszanki ciężaru, ponurego klimatu i nawet lekkiej monotonii. Jak wspominałem, może tu brakuje pewnych elementów, jakiegoś bardziej własnego charakteru, nie zmienia to jednak faktu, że jest to całkiem dobry, stylowy krążek, w utworach takich jak „Where Once a River Flowed” wybijający się ponad przeciętność.
Wyd. Avantgarde music, 2016
Lista utworów:
1. Lords of Barren Fields
2. The Looming Darkness
3. The Nine Worlds Wept
4. Fenrir
5. Where Once a River Flowed
6. Silence After the Storm
Ocena: -7/10
https://www.facebook.com/TheHowlingVoid
