Azelisassath – Evil Manifestations Against Mankind
(23 kwietnia 2016, napisał: W.)

Przyznaję szczerze, że owy jednoosobowy projekt Szweda ukrywającego się pod pesudonimem Swartadau?uz, poznałem przypadkowo i mało oryginalnie. Ot kolejna srogo zakrapiana weekendowa noc, wolny czas i wyszukiwanie zacnych projektów / zespołów na necie. Nazwa wraz z tytułem albumu przemówiła do mnie jednym słowem ‚posłuchaj’ ale okładka ostrzegła przed ewentualnym depresyjnym gniotem. Jak w większości przypadków, wpierw szybki odsłuch i osąd, wiecie taki że nawet przyzwoicie bez zbytniego zagłębiania się. Kolejny krok to, to wyszperanie kto to ma w dystybucji i albo wymiana albo zakup. W przypadku Azelisassath padło na drugą opcję, chociaż przyznaję że się nieco z zakupem pośpieszyłem (miesiąc później z Schattenkult Produktionen udało mi się wymienić kilka sztuk między innymi tego materiału). Trzeba było równie szybko działać i zakupić debiut, czego również nie żałuję, bo kawał konkretnego Black Metalu. Ale do rzeczy, jest to drugi album Szweda który hołduje w dużej mierze tradycyjnemu graniu w tym gantunku z jego kraju. Struktura utworów jest w głównej mierze oparta na dużej melodyce riffów prowadzących, jednak bez zbędnego pierdolenia i waty cukrowej. Jest konkretny napierdol jeśli mowa o tempie, ale sposób rejestru dźwięku stwarza ciekawy efekt. Otóż, gitary są jakby lekko stłumione, cichsze co daje większe pole do popisu perkusji. W szczególności tomy, są świetnie wyeksponowane w momencie aranżacji przejść. Całość dźwięku opisałbym jako wydobywający się z jakiejś otchłani, jest naprawdę czym duszę nacieszyć. Dodatkowym smaczkiem są wejścia gitar akustycznych, smaczek i ciekawe urozmaicenie które wpływa na jeszcze bardziej tajemniczą aurę albumu… która jakby automatycznie potęguje owe Złe Manifesty Przeciwko Ludzkości. Całości pięknie przez całą płytę towarzyszy chory, złowrogi wokal wypluwający z siebie tony nienawiści. Zaletą głosu Swartadau?uz’a jest brak totalnej bezpośredniości. Nie jest to typowy skrzek wykrzyczany na hura. Jak mniemam taki zabieg miał na celu jeszcze bardziej spotęgować atmosferę Zła, Nieczystości i efekt ten został osiągnięty w pełni. Jakby z lekka rozmyte pomruki, sprawiające wrażenie wydobywania się gdzieś z dala… Świetny zabieg.
Cóż, 34 minuty i 8 utworów szybko mija, ale jest do czego wracać. Atutem tej produkcji jest przede wszystkim jej autentyczność, która wprawia w konkretny trans słuchacza który chce jeszcze i jeszcze! Przyznaję płyta ta zapętliła się w moim odtwarzaczu na długo, chyba temu przegapiłem trzeci album Azelisassath. Kupić obowiązek – zarówno trzecią pozycję w dyskografii, a tym co nie znają a cenią sobie Black Metal w postaci innej niż mainstream – muszą po prostu się zapoznać z owym tworem.
Wyd. Schattenkult Produktionen CD; Darker than Black Records Vinyl, 2014
,
Lista utworów:
1. Path of His Majesty
2. In Times of Heresy
3. Profanities from the Void
4. Thorns of Damnation
5. Chains of the Fearless
6. A Fate so Destined to Come
7. The Fall of a God
8. Blasphemys Throne
Ocena: +9/10
