Thy Worshiper
(2 maja 2005, napisał: Ancient)

To był rok 1991 lub 1992. Wtedy to powstał zespół Devilish, powstał też pierwszy utwór Bloody vagina of the God’s Whore.
Próby w domu, gitara Tosca, efekt "Metal Max", pożyczony bas i perkusja z kartonów. Na gitarze grał Jakub Skowronek, na kartonach Maciej Dąbrowski, bas wypożyczał Marcin Gąsiorowski.
Wówczas żaden z nas nie potrafił nawet na swoim instrumencie grać, choć niewątpliwie najlepszy z nas był Jakub, wiedział, czym jest gitarowy "hak".
Wtedy jeszcze nikomu z nas nie przyszło do głowy, aby gitarę zestroić z basem. Ale był zapał. W dodatku mieliśmy kasetę Samaela Into the Pentagram. Z dźwięków na niej zapisanych ewidentnie wynikało, że to nie umiejętności liczą się najbardziej. Nie da się ukryć, że to Samael był jedną z pierwszych naszych inspiracji, choć słuchaliśmy też Bathory, Sodom, czy Messiah. Jakub był fanem Metallica, a w owym czasie, to on komponował większość materiału. Później weszliśmy w posiadanie talerz i werbla, Marcin zakupił bas, wypożyczyliśmy wzmacniacze. Zaczęliśmy grać, najpierw w garażu, potem w zameczku w Leśnicy.
…W tym mniej więcej czasie nazwę zmieniliśmy na Thy Worshiper.
W tamtym składzie zagraliśmy nawet koncert. Tuż przed koncertem, posadę wokalisty od Maćka przejął Marcin. Spotkaliśmy się we wrocławskim liceum z zespołami grającymi rocka, hard core i chrześcijański hard rock. Aby koncert mógł dojść do skutku, najpierw głowę Maćka musieliśmy przez kilka chwil trzymać pod zimną wodą, aby doszedł do siebie. Zagraliśmy obwieszeni odwróconymi krzyżami, z żelaznymi chrystusami przytroczonym do pasów. Co chyba nie zostało najlepiej przyjęte przez zgromadzoną publiczność. Ale to akurat mieliśmy głęboko… Po koncercie dokończyliśmy libację z naszymi pierwszymi fanami.
Później nagraliśmy w piwnicy taśmę promo. Na domowym "kasprzaku" zarejestrowaliśmy trzy utwory, dołożyliśmy intro i outro: Satanic Introductions, The Winterstorms, Return of the Pagan Lords, Diabolic Lust i The Final Hymn. To było pierwsze, nieoficjalne nagranie Thy Worshiper. Zachowała się po nim, niestety tylko wkładka. Na owej kasecie po raz pierwszy pojawiły się pseudonimy Thetus (guitar of Abyss), Ophis (bass and voxum of Pain) i Capricornus (drums of Damnation).
Później nadszedł czas stagnacji, Maciek, czyli już Capricornus rozpoczął próby z Graveland, my rozpoczęliśmy poszukiwanie drugiego gitarzysty. I w końcu znaleźliśmy – był nim Bartek Jabłonka.
Od tej pory można mówić o świadomym rozwoju zespołu. Utwory zaczęliśmy komponować na dwie gitary, regularnie spotykaliśmy się na próbach. Przez zespół przewinęło się kilku perkusistów, zagraliśmy kilka koncertów. Z kim? Kiedy? Nikt z nas nie pamięta. Maciek grał już w Graveland. Nagrali pierwszą płytę.
Wtedy też, a był to rok 1994 lub zaczęliśmy przygotowywać utwory na pierwsze, już oficjalne demo Thy Worshiper. Oprócz wyżej wspomnianych zespołów zasłuchiwaliśmy się także w Rotting Christ, Paradise Lost, At the Gates. W końcu weszliśmy do małego dzielnicowego studia.
Demo nazywało się Winterdream. I nie ma co ukrywać, że fatalne brzmienie to zasługa Marcina, który nalegał aby było surowe, sopranowe. Jaka była muzyka? Każdy może posłuchać sam. Sataniczno-pogańskie teksty, jakaś mieszanka black, doom i czegoś-tam metalu z pojawiającymi się w niektórych momentach wstawkami folkowymi. Wtedy też dostrzegliśmy walory gitary klasycznej.
I to właśnie owo demo zaważyło na dalszym rozwoju zespołu. Po uważnym wsłuchaniu się w dźwięki stwierdziliśmy, że najlepsze jego fragmenty to te, w których gitary wygrywają smutne, zadumane melodie. Taką też muzykę chcieliśmy grać.
I dość szybko powstała muzyka na Tym z Krainy Cieni. W tym też czasie do zespołu dołączył perkusista, Michał Grossmann. Rubaszny grubasek, najpierw mocno przestraszony, później dość szybko dopasował się do reszty zespołu. Już z nim zaczęliśmy tworzyć nowe utwory. O ile większość muzyki na poprzednie demo skomponował Bartek, z pomocą Jakuba, to teraz do Bartka aktywnie, a nawet bardzo aktywnie, dołączył Marcin. I wspomniany materiał to już efekt ich wspólnej pracy. Demo zaopatrzyliśmy w profesjonalną, jak na owe czasy wkładkę, nagraliśmy w pół-profesjonalnym studiu. Muzyka to już blackowo – doomowo – folkowe klimaty, z tekstami wykrzyczanymi po polsku. W prasie pojawiło się kilkanaście recenzji oceniających nasze pomyły dobrze lub bardzo dobrze.
Efektem były oferty wydania płyty od Morbid Noizz, Mystic i Pagan. Zdecydowaliśmy się na tą pierwszą, ponieważ dzięki nim najszybciej mogliśmy nagrać płytę. A my mieliśmy w głowach ogień. Przearanżowaliśmy troszeczkę stare utwory, skomponowaliśmy kilka nowych i weszliśmy do studia, w którym wcześnie nagrali swoje pierwsze płyty Graveland i Sirrah. Perkusje na tamtych materiałach, aby brzmiały równo, podrasowywano, bo perkusiści nie grali jak Dave Lombardo, czy choćby Fenriz.
My nie zgodziliśmy się na żadne zabiegi (czego dziś można chyba żałować). Stąd żywe bębny, ale totalnie nierówne i mocno przyciszone. Zresztą żaden z nas nie był wówczas wirtuozem (a zwłaszcza piszący te słowa Marcin). Płyta również odniosła jakiś wymierny sukces w podziemiu, czy nawet w nadziemiu. W Thrash’em All zostaliśmy wybrani przez Czytelników dziewiątym zespołem w kraju i drugim debiutantem tego roku. W Metal Hammerze wybrano nas "tylko" drugim debiutem. Dobrze pisał też "Tylko Rock", do tego dziesiątki, dobrych i bardzo dobrych recenzji w podziemnej prasie. Zagraliśmy też kilka koncertów, z których pod względem muzycznym najlepiej wspominamy z Vaderem w Żaganiu. W roli headlinera wystąpiliśmy też na Shark Attack w Białej Podlasce. Koncert i przygody przed i po nim były wspaniałe, choć z naszym występem już dużo gorzej (ten bimber, wino i piwo), a i organizatorzy raczej by nas odarli ze skóry.
Później skomponowaliśmy część materiału na następną płytę. Powstało pięć utworów. Tyle, że z Morbid Noizz zaczęło się układać nie tak, jak tego chcieliśmy. Postanowiliśmy wydać Epkę w wytwórni perkusisty Michała. Nie wyszło, a do tej pory trafiamy na ludzi przez niego naciągniętych, ot choćby Mariusz z Thrash’em All. Choć wtedy nagraliśmy dwa utwory, które zaginęły.
Zespół zaczął się rozpadać. Najpierw powoli. Bartek, który z Marcinem komponował cały materiał nie chciał grać utworów z tekstami sataniczno-pogańskich. W końcu odszedł. Wtedy też doszło do nieporozumień z Jakubem. I ten opuścił zespół. Dołączyło dwóch następnych gitarzystów, Adam z Raicarnation i Michał z Holy Death. Z zespołu tuż przed koncertem z Christ Agony, Lux Occultą i Elysium wyleciał perkusista Michał. Na dwa tygodnie przed tym wydarzeniem zaczęliśmy próby z nowym pałkerem. Koncert wypadł fatalnie. Tym razem już nie z powodu alkoholu… Wstyd.
Następne lata dla Thy Worshiper to okres stracony. Marcin sam komponował materiał, nagrywał na komputerze utwory, ale była to muzyka raczej rytualno-pogańska, niż metalowa. W tym też czasie nagrał z Bartkiem utwory dla zespołu Misterium/Of the Horizon. W naszej ocenie to świetna folkowo-pogańsko-rockowa muzyka. W tym też czasie Marcin poznał Petera, z którym teraz tworzą człon Thy Worshipera.
W końcu po namowach doszło do reaktywacji zespołu Thy Worshiper.
Do zespołu dołączyli ludzie, których można już nazwać muzykami. I to bez obrazy dla muzyków. Gitarę obsługuje Peter, który grać lubi, a co ważniejsze i potrafi, tak jak grają Cryptopsy czy Atheist, ale w klimat Thy Worshipera po prostu się wczuł. Aktywnie aranżuje, a nawet komponuje nowe utwory. Muzyka, dzięki niemu stała się bardziej agresywna i precyzyjna.
Przez pewien czas grał z nami Młody z Dissentera, niestety musiał wyjechać do Anglii, na gitarze udzielał się Łukasz z gotyckiego Archangel.
Zaczęły się próby, skomponowaliśmy kilka nowych utworów. Zarejestrowaliśmy je w studiu.
Dodajmy, ze przy nagrywaniu pomagał nam Robert Szymański, czyli Długi z legendarnego, wrocławskiego Magnusa, który nagrał czyste wokale. Zrobił to w sposób, co tu dużo mówić, niesamowicie oryginalny. Podobnych melodii próżno szukać u innych twórców metalowych.
Na skrzypcach zagrała Monika Piasecka, które niegdyś udzielała się w Raincarnation.
A muzyka? Ta, stała się o wiele bardziej brutalna, to pewnie pierwsze wrażenie. Można uwierzyć jednak jej autorom na słowo i dać się ponieść… ona naprawdę przenosi. Magia dźwięku, ta nadal jest dla nas najważniejsza. I co tu więcej powiedzieć. Tego trzeba posłuchać…
Oficjalna strona – www.thyworshiper.metal.pl/
