Saratan – Asha
(10 listopada 2015, napisał: Prezes)

Poprzedniego materiału tego zespołu, czyli „Martya Xwar” nie dane mi było słuchać, ostatnim wydawnictwem Saratan jaki słyszałem był „Antireligion”. I muszę przyznać, że od tamtego czasu sporo się w muzyce tej kapeli zmieniło. Przede wszystkim zintensyfikowały się ich fascynacje Bliskim Wschodem. To widać po zdjęciach, grafikach i przede wszystkim słychać w muzyce. Oni od zawsze ciągnęli właśnie w tym kierunku, ale mam wrażenie, że teraz jest to bardziej widoczne, niż kiedykolwiek. Już sam początek płyty nie pozostawia złudzeń. Intro, czy też początek pierwszego utworu przenoszą nas na tereny pokryte gorącym, złotawo-czerwonym piaskiem. Ledwo zdążymy wczuć się w klimat, a już dostajemy solidnego buta w postaci przytłaczających rytmicznych gitar i miażdżącej perki. Naprawdę spore wrażenie zrobił na mnie ten wstęp! Dalej jest tak samo dobrze i nie mniej intrygująco. Cała płyta jest takim swoistym mariażem ostrej, często brutalnej muzyki i dźwięków bliskowschodnich. Te ostatnie nie są tu tylko jakimiś dodatkami, czy przerywnikami, ale są świadomie połączone z częścią metalową i momentami nawet wychodzą na pierwszy plan. Jeśli wszystkie te egzotyczne instrumenty, które znalazły się na płycie, a których nie potrafię nawet rozróżnić, obsługiwali członkowie zespołu, to wielki szacun, bo brzmią one bardzo naturalnie. Może na orientalnej muzyce nie znam się zbyt wiele (w zasadzie to wcale hehe), ale przygotowane przez Saratan dźwięki brzmią bardzo przekonująco. A ta część metalowa? Też robi wrażenie! Tym razem wygląda na to, że zespół nie jest już tak thrash metalowy jak dotąd. Death metal wdzierał się do ich muzyki już wcześniej, a na „Asha” są momenty, że zdecydowanie góruje on nad thrash metalowymi patentami. Nie powiem, brzmi to naprawdę fajnie, potężnie. Lekki problem mam tylko ze stopniem rozbudowania tych utworów. Sześć kawałków w niespełna trzy kwadranse, co daje długie i mocno rozbudowane kompozycje. Moim zdaniem niektóre motywy zostały niepotrzebnie rozwleczone, ale ja jestem raczej zwolennikiem krótkich konkretnych strzałów.
Na koniec jeszcze tylko dwa słowa o wokalach, które na tym materiale wypadły naprawdę kozacko. Głęboki, mocarny ryk Jarka idealnie współgra z delikatnym wokalem Maggie, której głoś świetnie oddaje bliskowschodnie klimaty. Brawa należą się też za potężną, maksymalnie profesjonalną produkcję, która łączy tradycyjne metalowe instrumentarium z wszystkimi tymi bliskowschodnimi dziwadłami…
Trochę się tu nachwaliłem tej nowej produkcji Saratan, ale tak naprawdę nie wiem, czy podoba mi się ona bardziej niż wydany przed pięciu laty „Antireligion”. Na pewno jest to materiał nieco inny, skierowany do bardziej „otwartych” słuchaczy. Takim właśnie najbardziej polecam to wydawnictwo.
Wyd. Fonografika, 2015
Lista utworów:
1. Hvare Khshaeta
2. Asha
3. Dakhma – The Tower of Silence
4. The Chinvat Bridge
5. Khvarenah
6. Sacred Haoma
Ocena: -8/10
