Lost Soul – Atlantis: The New Beginning
(30 października 2015, napisał: mielony)

No różni się ta płyta od poprzedniej. Tyle lat czekania mogło wskazywać na to, że Lost Soul chcą ciągle dopieszczać swój kolejny krążek i faktycznie trudno miejscami przy tym dziełku oprzeć się wrażeniu jakoby zagłaskali kota na śmierć. Atlantis pachnie w pewnych momentach przepakowaniem i efekciarstwem, łapaniem wielu srok za ogon, próbą przepchnięcia zbyt wielu pomysłów. Jest tu trochę przeszkadzajek, przeróżnego podejścia do kwestii wokali, ale dla przeciwwagi trzeba też uczciwie przyznać, iż uprawiany tu festiwal gitarowych dźwięków i miażdżących temp wyciąga to dziełko z bagna w które ciut się wpędziło i koniec końców pomaga w budowaniu bardzo dobrego wrażenia, jakie ostatecznie nowe Lost Soul po sobie pozostawia. Coby pochwał dołożyć, to wspomnę też o pięknym i gniotącym brzmieniu, które na pewno pozytywnie wpływa na odbiór tego mocno rozbudowanego albumu. 50 minut intensywnego grania to jednak też trza umić zrobić tak, by rozpuszczony współczesny odbiorca czerpał z każdej sesji z tym wytworem sporo radochy. Tu się udało. W końcu po takim Immerse in Infinity lipy ze strony tej formacji nikt by się nie spodziewał. Ostatecznie też zatem te pierdoły o których jęczałem na początku przestają być postrzegane w negatywnym świetle, dociera do człowieka całokształt, jakim naprawdę trudno jest się nie zajarać. Sam fakt, że chciałem się podzielić tą recką w dniu premiery świadczy o tym, że warto o niej narobić szumu jak najszybciej. Jasne, nie wszystko mi się tutaj podoba, jak pewie zresztą zdążyliście się zorientować. Zdarzyło się nawet, że robiło się wręcz na tej płycie słodko, co budzi mieszane odczucia w zestawieniu z brutalnymi partiami, ale zdecydowałem się na ocenę w górnych granicach oceniaczki. Owszem, Atlantis to trochę taki dziwoląg i można się początkowo do niego mocno zrazić, ale jak się go lepiej pozna, to łatwo go polubić mimo jego odchyłów. Zresztą, oceny są o dupę potłuc i żadna choćby trochę nie odda wrażeń jakie niesie ze sobą osobisty odsłuch w pełnym skupieniu. Bez dzielenia uwagi pomiędzy nią, oglądanie śmiesznych kotów w necie, czytanie pierdół, zajadanie kotleta i drapanie się po dupsku. 100% uwagi albo nic. Inaczej nie warto.
Wyd. Apostasy, 2015
Lista utworów:
1. Hypothelemus
2. Aqueous Ammonia
3. Ravines of Rapture
4. Unicornis
5. The Next Generation
6. Vastitas Borealis
7. Perihelion
8. False Testimony
9. Frozen Volcano
10. Atlantis
Ocena: 9/10
