Thy Worshiper – Ozimina
(6 października 2015, napisał: Paweł Denys)

„Czarna Dzika Czerwień” to album, który dla mnie jest genialny. Wracam do niego bardzo często i wciąż słucham go z niemałym entuzjazmem. Tam właśnie Thy Worshiper w idealny sposób połączył metalowe granie z wpływami muzyki folkowej. Niemalże była to doskonała lekcja poglądowa dla wszystkich tych, którym marzy się taki mariaż dźwiękowy. Gdy tylko pojawiła się informacja o nowym wydawnictwie, liczyłem oczywiście, że zespół pójdzie za ciosem, że jeszcze mocniej rozwinie wątki rozpoczęte na poprzednim albumie. Niestety, tak się nie stało. „Ozimina” nie sprawia już tak dobrego wrażenia. Ba, mam wręcz przekonanie graniczące z pewnością, że ten materiał został stworzony na szybkiego i nie poświęcono mu należnej uwagi. Całość sprawia wrażenie odrzutów z poprzedniej sesji, które zespół tak na szybko posklejał i zdecydował się wydać. Wyraźnie słychać, że pośpiech nie zawsze jest dobrym doradcą. Takie też wrażenie ten materiał sprawia. Dotychczas wydawnictwa Thy Worshiper dzieliły spore odstępy czasu, co pozwala sugerować, że każdy materiał był dopracowany w najdrobniejszym szczególe. Z „Ozimina” sprawy tak się widocznie nie miały. Od poprzedniej płyty minęło zaledwie półtora roku, a więc jak na ten zespół tempo jest iście imponujące. Bez wątpienia materiał wypełniający opisywane tu wydawnictwo, kontynuuje wątki z poprzedniej płyty. Brakuje mi tu jednak ognia i polotu. Wszystko sprawia tu wrażenie rozmemłanego, niemiłosiernie ciągnącego się. Tak, ma „Ozimina” całkiem fajny klimat, ale to zdecydowanie za mało, abym poczuł się w pełni zadowolony. Przed „Czarna Dzika Czerwień” padłem na kolana, a obecnie jestem obojętny na dźwięki, które wylatują z moich styranych życiem kolumn. Nie mogę odmówić Thy Worshiper klasy. Wciąż są oryginalni i nie mają w swojej niszy realnej konkurencji, ale od zespołu tej klasy oczekuję zdecydowanie więcej. Za mało ku naprawdę konkretnej muzyki. Jako suplement do tego, co już było ta ep-ka sprawdza się całkiem dobrze, ale czy nie można było stworzyć solidniejszych utworów, które potrafiłyby przykuć uwagę na dłuższą chwilkę i nie wzmagać uczucia znużenia? Szkoda trochę, że tak wyszło, ale nie oznacza to bynajmniej, że jest tragedia. Nie ma, ale nie ma też żadnej rewelacji. Liczę jednak po cichu, że zespół wypstrykał się z pomysłów, które mu zostały z poprzednich sesji i wraz z kolejną płytą ponownie zamknie mi jadaczkę. Trochę sobie tutaj ponarzekałem, ale tak jak uważałem Thy Worshiper za znakomitą kapelę, tak wciąż uważa i nawet potknięcie w postaci „Ozimina” nie jest w stanie zmienić tego zdania.
Wyd. Arachnophobia Records, 2015
Lista utworów:
1. Brzask
2. Halny
3. Ożyny
4. Wietlica
5. Wśród Cieni i Mgieł
6. Ozimina
Ocena: +6/10
https://www.facebook.com/thyworshiper?fref=ts
