DEKAPITED – NACIDOS DEL ODIO
(26 września 2015, napisał: Przem "Possessed")

Zespoły z Ameryki Południowej mają moim zdaniem jedną wspólną cechę. Ich muzyka poza tym, że jest przepełniona diabelstwem, jest najczęściej barbarzyńska. Pochodzący z Chile Dekapited jest dobrym tego przykładem. Thrash jaki chłopaki prezentują posiada w sobie ten pierwotny ogień i brud, który tak kochają old schoolowcy. Utwory są w większości zagrane w szybkim tempie, gęsto grający bas jest doskonale słyszalny, no i te hiszpańsko – języczne teksty są jak kropka nad „i” dla mnie. Muzyka Dekapited charakteryzuje się również punkową energią, która potrafiłaby ożywić martwego. Nie wiem jak Piotrek z Defense Rec. dotarł do zespołu, lecz należą mu się za to brawa, bo „Nacidos Del Odio” to strzał w dziesiątkę.
Rozpoczynający album utwór tytułowy, od pierwszych dźwięków nie zostawia wątpliwości, że mamy do czynienia z opętanymi muzykami. Chwytliwy riff zagrany jest szybko, do tego praca perkusji świetnie podkreśla dynamikę muzyki. Przez moment słyszymy tylko gitarę, lecz po chwili dołącza do niej perkusja i i wykrzykiwane przez wokalistę z pasją frazy. Perkusja gra dość jednostajnie, lecz w niczym to nie ujmuje wrażeniom, jakie dostarcza muzyka. Pojawiają się nałożone wokale, tempo przez moment staje się bardziej rytmiczne, wskakuje solówka. Niby nic skomplikowanego, lecz „gada” bardzo fajnie. Riff zmienia się i wydaje się być bardziej skomplikowany od sola, lecz nie musimy długo czekać na kolejny solowy popis. Tym razem bardziej skomplikowany i melodyjny. „Estúpida nación” rozpoczyna się w skocznym rytmie. Skomplikowanie riffu w niczym nie utrudnia odbioru muzyki. Współpraca gitar jest idealna. Muzyka pędzi niczym ścigacz i nie ma tu czasu na branie jeńców, kto leży ranny jest tratowany na drodze tej machiny. Nagłe przejście i rytm się zmienia, bas jest lepiej słyszalny, muzyka staje się bardziej niepokojąca, riff przypomina nieco europejskie podejście do thrashu. Nagle pojawia się solówka, jest ostra, dźwięki szybko następują po sobie, nagle muzyka zwalnia do średniego tempa wraz z ostatnimi dźwiękami solówki. „Tormento y miseria” szybko nabiera rozpędu. Zaskakuje mnie jak świetne i chwytliwe riffy pojawiają się w muzyce Chilijczyków, a przy tym wszystkim nie brak im technicznego zacięcia. Wokalista potrafi się również wydrzeć z głębi płuc. Riff jest urywany, perkusja nie zwalnia ani na chwilę. Czasem tylko gitara pozostaje sama na placu boju, by po kilku dźwiękach dołączyła do niej reszta instrumentów. Muzyka zwalnia nieco, lecz wciąż jest rozpędzoną i wściekłą maszyną. Rytmy się mieszają, melodia świetnie pasuje do wściekłości przebijającej przez generowane dźwięki. Średnio szybka solówka idealnie wplata się w dźwięki gitary prowadzącej. Riff staje się monotonny, rytmy grane przez perkusistę są nieregularne. Ponownie muzyka przyspiesza do znanego nam motywu i już lecimy z „Anticristo”. Rwany riff, zmienia się i przechodzi w bardzo szybko piórkowany. Muzyka nabiera mega kosmicznego tempa. Jest brutalna, a mimo to nie jest pozbawiona melodii. Zaledwie na chwilę zwalnia w rytmicznych fragmentach. Kolejny raz Dekapited stosuje zabieg z pozostawieniem gitary samej sobie, lecz szybko następuje przejście perkusyjne i muzyka powraca na mega szybkie obroty. W refrenie wokaliście odpowiada chórek. Pojawia się obowiązkowa solówka, która po szybkim początku zwalnia w bardziej melodyjne rejony i ponownie przyspiesza. Muzyka wchodzi w rytmiczne granie ze wspaniałą pracą gitar. „Falsas caras (esperando a la muerte)” Rozpoczyna się dość melodyjnie, by po kilku taktach wejść w bardzo rytmiczny fragment. Nagle gitary przyspieszają, tonacja, to wznosi się to opada. Praca perkusji zmienia się wraz z muzyką, wokalista pokazuje, że potrafi wydać z siebie niemal growlowy ryk.. Nagle riff zaskakuje. Szybkie piórkowanie i dziwna prawie znajoma melodia, zostają przerwane przez bardzo rytmiczne granie, które z kolei zwalnia do średniego tempa, gdzie za dynamikę utworu odpowiadają bas i perkusja. „Muerte” od pierwszych dźwięków zachwyca riffem, nie trwa on co prawda długo, lecz wymiata. Wraz z jego zmianą następują zmiany w pracy perkusji, lecz tempo wciąż jest bardzo szybkie, zwalnia tylko na chwilę w refrenie, gdzie gitary grają dość różnorodnie. Po chwili wracamy do ociekającej energią zwrotki. Nagle dźwięki zwalniają i pojawia się klasycznie thrashowa solówka, lecz muzyka już wraca na swoje brutalnie szybkie tory. Jeszcze kilka zmian tempa w obrębie szybkiego grania i już lecimy z „Cabezas vacías” Przejście perkusyjne i wchodzą gitary grające ostry riff, na tle którego co chwila pojawiają się kolejne przejścia. Riff się zmienia, upraszcza, a muzyka staje się ścianą rozedrganego dźwięku. Nagle wszystko barbarzyńsko przyspiesza. Zmiany następują szybko po sobie, pojawiają się bardziej rytmiczne fragmenty, lecz całość wciąż jest szybka i okraszona tym pełnym ekspresji diabelskim wokalem. Momentami jedna z gitar zaczyna grać kilka dodatkowych dźwięków, lecz kolejne miażdżące przyspieszenie zmiata wszystko na swojej drodze. „Pacto negro” to juz ostatni utwór na płycie. Tutaj średnie tempo, które go rozpoczyna po chwili milknie, słyszymy tylko gitarę grającą świetny riff, a wraz z wejściem reszty instrumentów mamy wrażenie jakby wybuchła bomba atomowa. Szybkie granie to to co najbardziej lubią chłopaki z Dekapited. Nie oznacza to jednak, że utworowi brakuje dynamiki, co chwilę pojawiają się nieco wolniejsze fragmenty, które są zarazem bardziej rytmiczne, riffy ewoluują, by w pewnym momencie stopień ich komplikacji dorównywał solówkom. Nagle pojawia się na pierwszym planie bas, lecz szybko zastępuje go krótka i barbarzyńska solówka, po której muzyka nie zwalnia, a na jej tle kolejna solówka kończy album.
Ciężko w dzisiejszych czasach nagrać muzykę, która byłaby oryginalna i Dekapited wcale nie pretenduje do tego. Oni robią swoje, a robią to wyśmienicie. W ich muzyce czuć europejskie wpływy, lecz są w ciekawy sposób schowane pod warstwą energii, brudu i rozwścieczonego wokalu, który dość często przykuwa uwagę słuchacza. Mimo dużego stopnia skomplikowania riffów, muzyka Chilijczyków jest bardzo łatwa w odbiorze, pojawiają się w niej również heavy metalowe patenty, mowa tu o solówkach głównie. Tempo, w jakim gra Dekapited jest bardzo szybkie, lecz nie nuży, gdyż w krótkich, bo średnio nieco ponad trzyminutowych utworach, pojawia się sporo przejść, zmian rytmów i innych elementów, które urozmaicają ich muzykę. Tego nie da się opisać, to trzeba przeżyć, a ponieważ cały album trwa niespełna pół godziny odpalam go znowu, by poczuć tą adrenalinę, która sączy się z każdym dźwiękiem z „Nacidos Del Odio”.
Wyd. Suicide Rec. (CD), Defense Rec. (CD), Destruktion Rec. (Tape), 2015
Lista utworów:
- Nacidos del odio
- Estúpida nación
- Tormento y miseria
- Anticristo
- Falsas caras (esperando a la muerte)
- Muerte
- Cabezas vacías
- Pacto negro
Ocena: 8/ 10
https://www.facebook.com/Dekapited-167083543302281/timeline/
https://suiciderecords.bandcamp.com/
http://www.destruktionrecords.de/
https://www.facebook.com/Destruktion-Records-266127973397932/timeline/
https://www.facebook.com/defensemerch
http://defense.8merch.com/services/store
