Patrzcie państwo, w Hameryce pozazdrościli Watykanowi i założyli swoje własne konklawe, hehe. Dobra, pożartowaliśmy to przejdźmy do konkretów. Conclave wywodzi się z jakiegoś zadupia w stanie Massachusetts, pod koniec 2014 roku wypuścili omawianą tutaj debiutancką EPkę. Kapela jest więc dosyć młoda stażem, choć muzycy sądząc po zdjęciach i obecności w innych składach to raczej nie juniorzy. Twórczość grupy bywa opisywana jako sludge/stoner. I owszem, fani COC czy Crowbar znajdą tu niemało dla siebie. Ale ja będę się upierał, że to po prostu staro-szkolny, klasyczny doom. Kapel grających ciężko i powoli mamy obecnie na pęczki i wybić się ciężko. Muzyka Conclave jest do tego skrajnie nieoryginalna. A mimo to uważam, że panowie mogą namieszać. Czemu? ano temu, że ta EPka jest po prostu zajebista! W zasadzie wszystko mi tu leży – odpowiednio oldskulowe brzmienie, potworny ciężar, niespieszne tempa, no i przede wszystkim riffy, riffy i jeszcze raz riffy! Tak stylowego rżnięcia z mistrza Iommiego dawno nie słyszałem. Nie ma tu żadnych efekciarkach kosmosów, ani też monotonnego rzężenia na najniższych dźwiękach, są za to bardzo ciekawe motywy, mające w sobie coś z tej ponurej melancholii znanej z „Master of Reality” czy „Vol. 4″. Najbliżej „sludżu” znajduje się wokal, basista grupy po prostu dosyć monotonnie się drze, ale przy takiej stylistyce to nie przeszkadza ani trochę. „Breaking ground” to tylko trzy numery, nieco ponad 20 minut grania a radochy mnóstwo. Nie wiem, czy jestem odpowiednią osobą do opisywania tego typu materiałów, bo do twórczości Black Sabbath mam stosunek wiernopoddańczy i z automatu większą sympatią darzę naśladowców tej grupy niż dajmy na to gości zżynających z Exodusa, ale „Breaking ground” to naprawdę doskonała rzecz. Niecierpliwie czekam na pełny album Conclave!

Wyd. własne zespołu, 2014

Lista utworów:

1. Footprints in blood

2. Lifetime

3. Walk the earth (no longer)

Ocena: -9/10

https://www.facebook.com/conclaveband