Veld – Daemonic: The Art of Dantalian
(29 marca 2015, napisał: Paweł Denys)

Veld pochodzi z Białorusi ( w składzie jest jeden nasz rodak) i bez ogródek można stwierdzić, że to weteran tamtejszej sceny. Wszak istnieje od 1995 roku, a opisywany tu album, to już ich czwarta duża płyta. Nie znam jednak poprzednich dokonań tego zespołu i raczej wątpię, żebym zechciał kiedykolwiek ich poszukać. Po prostu materiał zawarty na nowym albumie w żadnym wypadku nie budzi we mnie takiej chęci. Cała ta ich muzyka, to niby death metal, ale dzieje się tu dużo więcej. Jeśli wziąć pod uwagę czysto death metalowe motywy, to szału nie ma. Nie, nie grają jakoś koślawo i bez ładu i składu. Wyraźnie słychać, że to bardzo doświadczony zespół i do tego posiada naprawdę niebanalne umiejętności. Co jednak z tego, gdy raz za razem słyszę tu wyraźny brak własnego stylu. Praktycznie w każdym kawałku na pierwszy plan wysuwają się zrzynki z Behemotha i Hate, tak z czasów płyty „Anaclasis”. Dzieje się tak już od pierwszego kawałka i takie wrażenie nie opuszcza mnie już do końca. Wszystko byłoby całkiem w porządku, gdy nie to, że to po prostu dużo gorsza wersja w/w zespołów. W głowie z tego pitu pitu niestety za wiele nie zostaje. To jednak nie wszystko. Veld zdecydował się umieścić na swojej płycie dwa akustyki, jeden kawałek instrumentalny i pokombinować w kilku innych. Tu gdzieś przelecą jakieś elektroniczne brzmienia, tak z kolei lekkie muśnięcia black metalowego klimatu. Największą pomyłką jest jednak kawałek zamykający album. Gdy jeszcze zespół grzeje, to jest w miarę ok, ale gdy wchodzą smęty na gitarach i kobiecy wokal, to ja wysiadam i dziękuję za dalsze słuchanie. Nie jestem tego w stanie znieść i już. Za taki death metal, to ja nie będę wylewał krwi i potu. Nie widzę w tym sensu. Kombinowanie ma sens, ale robione z głową, a nie po to, żeby rozmiękczyć muzykę. Nie ma ten materiał dla mnie za wiele sensu. Jeśli ktoś reklamuje się jako zespół grający ekstremalny metal, a do tego liryki mają być antychrześcijańskie i nihilistyczne, to trup powinien słać się gęsto, a tymczasem tak nie jest. Męczący jest ten album. Przekombinowany i pozbawiony pazura. Nie chce mi się go więcej słuchać, a i was nie będę namawiał do zapoznania się z nim. Chcecie to sprawdzajcie, ja podziękuję.
Wyd. Lacerated Enemy Records, 2015
Lista utworów:
1. The Sweet Sound of Torment
2. World in Obscure
3. Constant Suffering
4. Endless Spiritual Paranoia
5. Lost But Never Forgotten
6. Merciless and The Innocents
7. Conquerors of All Icons
8. Love – Anguish – Hate
9. In Eternal Waiting
10. Annihilation of Divinity/Trust Upon Ignorance
Ocena: 4/10
https://www.facebook.com/VELDMETAL
