Taran – Taran
(21 lutego 2015, napisał: Paweł Denys)

W końcu doczekaliśmy się pełnowymiarowej płyty Taran. Trochę czasu im to zajęło, sporo się w zespole wydarzyło. Trzeba teraz jednak na spokojnie usiąść, zacisnąć kciuki i liczyć, że w końcu ruszy ten zespół taranem przez naszą i nie tylko scenę. W końcu nazwa zobowiązuje, czyż nie? No dobra, dość heheszków, bo nie tędy droga. Wszak wiadomo, że liczy się muzyka, a ta przygotowana przez Taran jest cholernie mocna. Już od pierwszych sekund tego materiału daje się wyczuć cholernie mocne zaangażowanie zespołu, jak również olbrzymią autentyczność i pełne oddanie sprawie. Robi to na mnie spore wrażenie i jednocześnie pozwala w pełni akceptować to, co Taran przygotował i umieścił na tym albumie. Te black metalowe piekło rzuca się do gardła od razu i bez żadnych ceregieli trzyma w mocnym uścisku przez cały czas trwania materiału. Może i mało tu bardzo charakterystycznych momentów, ale nie tego oczekuję od tak hermetycznej i zdeklarowanej muzyki. Ta płyta od razu odsieje tych, którzy takiej muzyki nie rozumieją lub jedynie wydaje im się, że rozumieją. Każdy inny osobnik, który żyje na co dzień taką muzyką będzie zadowolony. Dlaczego? A no dlatego, że Taran tutaj udowadnia, że ma te dźwięki w swoim DNA. Słychać tu wielkie obeznanie i wielką umiejętność kreowania nawałnicy, która poraża raz za razem, gdy tylko zdecyduję się zapodać sobie ten album. Mniejsza z tym, że mam trudności z zapamiętaniem jakiegoś pojedynczego kawałka. To nie fabryka singli przecież. „Taran” należy odbierać jako zamkniętą całość, która nie dopuszcza do siebie światła i na prawo i lewo wysypuje z siebie niezliczone pokłady nienawiści do wiadomych rzeczy. Kupuje mnie takie coś momentalnie i niczego innego nie potrzebuję. Doceniam spore możliwości zespołu, bardzo dobre brzmienie całości i całkowite oddanie sprawie. Tak proszę państwa, to jest czyściutki i znakomity black metal. Oczywiście, jak na podziemne standardy. Nie grozi im wielka kariera i uznanie każdego kuca, ale mogę postawić czapkę gruszek, że właśnie o to zespołowi chodzi. Kto ma docenić ten materiał, ten to zrobi, a reszta niech nawet do niego nie podchodzi. Nic z tego nie zrozumie, a może jeszcze solidnie się pokaleczyć. Maniacy, ta płyta właśnie do was jest adresowana. „Taran” to kolejny mocny dowód na to, że polska scena black metalowa mieni się wieloma odcieniami, a każdy z nich ma coś frapującego do zaoferowania. Odium Records może z dumą ten album pokazywać światu, a sam zespół z podniesionym czołem chodzić wśród maluczkich. Dali radę panowie. Nic nie spieprzyli i tyle wystarczy. Do tego albumu z pewnością jeszcze wiele razy powrócę, bo raz, że to cholernie mocna płyta, a dwa, że jest na niej sporo dźwięków, które miłośnikom black metalowej polewki dostarczą ciar na plecach. Mi ta płyta „umiliła” już sporo chwil, a jeszcze więcej „umili” w przyszłości. Warto się za ten materiał zabrać. Sprawdźcie to!
Wyd. Odium Records, 2015
Lista utworów:
1. Intro
2. Reign of Hellfire
3. Dominus Muscarum
4. March of Shadows
5. Divine Plague
6. Popioły 2014 a.y.p.s.
7. The Black Mark
8. …..Of Sin
9. Outro
10. Unsilent Storms In The North Abyss (Immortal cover)
Ocena: 8/10
https://www.facebook.com/taranhorde?fref=ts
