Ferosity – Blasphemous Verses (w skrócie)
(23 lutego 2015, napisał: mielony)

Taki death metal to ja rozumiem! Szalenie jaram się faktem, że w Polsce mamy sporo śmiercionośnych kapel, a gdy jeszcze wypuszczają one albumy trzymające wysoki poziom, to już w ogóle orgieta się szykuje. Kapsle od butelek z piwem same wystrzeliwują, steki się smażą, a z głośników wytacza się ta posępna masa którą kreuje Ferosity. Trzeci album w ich dorobku to nieskromny skurwiel, jaki w pół godziny pokazuje, kto tak naprawdę tutaj jest zajebisty. Konkretne i wgniatające w fotel szarpidructwo trzymające się gatunkowych prawideł, ale robiące to w taki sposób, że zawstydzisz się jak nastolatka która przeżywa swoje pierwsze intymne chwile w gimbazjańskiej szatni. Mocne szarpnięcie w amerykańskich klimatach. Bez cukru, bez groove’a i bez kompromisów. Po listę zad i walet proszę sobie zerkać poniżej.
Plusy:
- silny ładunek agresji,
- ukłon w stronę death metalu starej szkoły,
- growle, wrzaski i szepty,
- trzyma równy, mocny poziom
Minusy:
- złakniony nowości nie znajdzie tu niczego dla siebie,
- mimo, że zacne, to było już wałkowane wielokrotnie,
- więc, jak widzicie, minusy trochę z dupy ;)
Wyd. Let It Bleed Records, 2014
Lista utworów:
1. Ritual
2. Blood Red Sodomy
3. They Rise
4. Damned
5. Master Of Suffering
6. Black Cassock
7. Empire Of Death
8. This Is The End
9. Dawn Of Hell On Earth
10. Addicted To Kill
Ocena: 8/10
