The Dead – Deathsteps To Oblivion
(19 października 2014, napisał: Paweł Denys)

To może być jeden z ciekawszych albumów tego roku. The Dead powraca po pięciu latach z nowym albumem, który poraża zmysły. Sam zespół określa swoją muzykę jako death metal. Nie wiem co oni w tej Australii biorą, ale takie określenie swojej muzyki ma ewidentnie niewiele wspólnego z prawdą. Może wokale i brzmienie gitar przywołuje skojarzenia ze sceną death metalową, ale tylko to i nic więcej. Zarzut to jednak nie jest, bo tej płyty słucha mi się wprost wybornie. Króluje na niej mroczny i ciężki, jak stado słoni doom metal. Nikt tu się nigdzie nie śpieszy, a mimo to nie ma mowy o żadnej nudzie. Tej płyty słucha się jednym tchem, a z każdym kolejnym kawałkiem wpada się w coraz głębszy dół, z którego wygrzebanie się jest rzeczą praktycznie niemożliwą. Z prędkością światła wciąga ta płyta w swój świat, zmusza do coraz głębszego wsiąknięcia w te dźwięki i już nie ma odwrotu. The Dead posiada w nadmiarze umiejętności kreowania dźwięków, które z pozoru są może i mało atrakcyjne, ale przy dłuższym dawkowaniu nie pozostawiają na słuchaczu suchej nitki. Odbierają ostatnie promyki słońca i zamykają w wybitnie ciemnym i zimnym miejscu. Konsekwencja, jak cechuje tę płytę jest wprost porażająca. Jedynym odstępstwem od normy jest początek kawałka „The God Beyond”. Black metal z lasu, jak się patrzy. Na całe szczęście ten zbędny fragment jest krótki i nie burzy ogólnego obrazu całości. Spokojnie mogli panowie go sobie darować. W pozostałych dźwiękach nie ma już żadnych niepotrzebnych wycieczek. Jest tak, jak być powinno. Leniwie, z olbrzymim ciężarem i atmosferą, która udziela się już po pierwszym przesłuchaniu. Oblepiają te dźwięki na tyle skutecznie, że uwolnić się od nich jest bardzo trudno. Sam doświadczyłem tego, że będąc w pracy myślałem tylko o tym, żeby jak najszybciej wrócić do domu i zatopić się w tej płycie. Przyznam szczerze, że dawno nie doświadczyłem takiego uczucia. Tymczasem The Dead swoją nową propozycją zainfekował na tyle skutecznie mój mózg, że częstotliwość słuchania tej płyty przeze mnie zbliża się niebezpiecznie do granic wytrzymałości. Zarówno mojej, jak i sąsiadów. Absolutnym mistrzostwem jest tu utwór pt. „Terminus”. Prosty pomysł, ale podany w tak sugestywny sposób, że zmuszony jestem zdjąć czapkę i wykonać głęboki pokłon w stronę zespołu. Tej jesieni wyszło i wyjdzie jeszcze wiele znakomitych płyt, ale pewny jestem, że „Deathsteps To Oblivion” wśród nich nie zginie. Za dużo dobrej muzyki tu jest i to muzyki, która wywołuje mrowienie na plecach. Przyjemny stan wywołany przez muzykę, która wcale nie ma ambicji być przyjemną. Tu ma boleć i boli, ale jednocześnie uwolnienie się od tej płyty nie wchodzi w rachubę. Posłuchajcie tej płyty, tylko przypadkiem nie zgłaszajcie pretensji, gdy przepadniecie w otchłani. Polecam z czystym sumieniem i w pełni władz umysłowych.
Wyd. Transcending Obscurity, 2014
Lista utworów:
1. Maze of Fire
2. Disturbing The Dead
3. The God Beyond
4. Terminus
5. Deathsteps To Oblivion
Ocena: 9/10
https://www.facebook.com/lordofthelivingdead
