Gladenfold – From Dusk to Eternity
(7 września 2014, napisał: mielony)
Mariaż melodyjnego death metalu z power metalem prowadzi do powstawania takich właśnie bękarcików. Rozlazłe, ckliwe i pseudoklimatyczne intro na starcie zniechęca do dalszego rendez-vous z tym płyciwem, ale hej, to przecie dopiero początek. Na pewno się rozkręci. I faktycznie, dalej jest już lepiej, ale to nie znaczy że naprawdę dobrze. Wchodzi mocniejszy fragment, zaraz po nim powerowe pianie z rzewną muzyczką, następnie jakieś keyboardowe piardki i zaczynam się czuć w chuj niekomfortowo od słuchania takich połączeń. A to dopiero pierwsze minuty trwania „From Dusk to Eternity”. Mam wrażenie, że Finowie na swoim debiucie chcieli upchać sporo różnych rozwiązań. Mój problem polega na tym, że taka forma eklektyzmu jakoś do mnie nie przemawia i całość wręcz prosi się o to, by ją po prostu wyłączyć. Zgaduję że ten krążek w swojej klasie daje radę, kto wie, może nawet zamiata, ale nie jestem odpowiednim typkiem do tego, by móc to ocenić. To dziwaczna opera pełna zmiennych nastrojów zdaje się być bardziej odpowiednia dla alienujących się nastolatek. Stary chłop woli jednak coś bardziej pasującego do piwa i karkówki. I nie chodzi tu o pozowanie na twardziela, a jedynie o różnice w upodobaniach. Od muzy Gladenfold, mimo szczerych chęci, jedynie bolą mnie zęby. Jeśli chodzi o melodic death metal to lada chwila dostaniemy nowe At the Gates, a co do power metalu to mogę sobie sprawdzić ostatnie zmagania Hammerfall jak mnie najdzie ochota. Nie łączmy tego w jedno, a jeśli już, to w bardziej zjadliwej formie. Koniec końców, pewna iskierka na omawianym tu cedeku gdzieś tam się tli, pewne fragmenty fajnie wchodzą, ale nie oszukujmy się. Nie ma po co odpalać sobie czegoś tylko dlatego, że miejscami trafia się trochę pazura. Longplay Gladenfold to krążek na wskroś zróżnicowany. Aż do porzygu. Prymitywy, won od tak wzniosłej sztuki.
Wyd. Buil2Kill Records, 2014
Ocena: 5/10