Pyorrhoea – A.D.Gore

(23 sierpnia 2014, napisał: Paweł Denys)


Pyorrhoea – A.D.Gore

Wrócili. Nagrali z pewnością najbardziej dojrzały album, który udowodnił, że Pyorrhoea w naszym death/grindowym światku to wciąż licząca się siła. Tu nie ma żadnych niedomówień tylko muzyka naprawdę wielkiego kalibru. Na spytki udało mi się namówić wokalistę zespołu, który to opowiedział, co słychać u nich i o kilku innych ciekawych kwestiach. Nie przedłużam i zapraszam do lektury.

 

Witam w MetalRulez. Na początek wywiadu chciałbym się dowiedzieć, jak doszło do tego, że po kilku latach Pyorrhoea powróciła do świata żywych, a powrót ten zaowocował nową płytą?

 

Cześć! Powrót do świata żywych to zbyt wiele powiedziane, bo nigdy nie zawiesiliśmy działalności. Po prostu na kilka lat wrzuciliśmy na luz. To raczej nowy materiał, to że ukończyliśmy prace nad „I Am The War”, stały się przyczyną zintensyfikowania wszelkich działań zespołu, a nie odwrotnie.

 

Co działo się z zespołem pomiędzy drugim albumem a jego następcą? Czy zespół w ogóle w tym czasie istniał czy też może za bardzo nie ma o czym mówić?

 

Jak wspomniałem – Pyorrhoea funkcjonowała, ale trochę bardziej dla nas samych niż dla osób na zewnątrz. Graliśmy jakieś pojedyncze koncerty i przede wszystkim komponowaliśmy nowy materiał. Potem nadszedł czas sesji nagraniowej, wiele tygodni przygotowań, kolejne miesiące zmagania się z produkcją albumu. Nie mieliśmy żadnego ciśnienia ze strony wytwórni, nie goniły nas terminy, więc podeszliśmy do tego na relaksie. Z perspektywy ponad pół roku od wydania nowego krążka widzę, że to nam dobrze zrobiło, stworzyliśmy najbardziej dojrzałe jak dotąd nagrania. Wiele zmieniło się też w nas samych, mamy teraz nieco inne spojrzenie na naszą muzykę, mieliśmy czas by sporo spraw przepracować i dojrzeć jako zespół.

metalrulez_wywiad_2

Wasze nowe dziecko otrzymało tytuł „I Am The War”. Skąd ten szyld? Do czego tym tytułem chcieliście się odnieść? Co skomentować? Jednocześnie z premierą nowego albumu na stronie internetowej umieściliście pewien licznik. Jak się domyślam nie był to przypadek.

 

„I Am The War” to metafora człowieka i jego miejsca na Ziemi. Ludzkość jest od zarania dziejów toczona przez konflikty. Mamy tendencję do wzniecania wojen na każdej możliwej płaszczyźnie. Toczymy bój cały czas, nawet mentalny – wewnątrz nas samych. Jesteśmy bardzo specyficznym gatunkiem zwierząt, który z walki ustanowił sens swojego bytu. Nie bez powodu płyta została wydana 1 listopada. Jest to data dość istotna w naszej kulturze – to dzień w którym w symboliczny sposób celebrujemy śmierć. Na www.pyorrhoea.org możesz sprawdzić ile morderstw, gwałtów i samobójstw zostało popełnionych od dnia premiery albumu. To dość makabryczny, ale niezbity dowód na słuszność naszego przesłania.

 

Co tym razem znalazło się w tekstach? Patrząc na same tytuły można odnieść wrażenie, że flaki i inne przysmaki zostały odstawione na boczny tor. Czy obecna rzeczywistość, tak obficie i z różnych perspektyw przedstawiana przez media, to główna inspiracja tych tekstów? Czy też może chodzi o coś jeszcze innego?

 

Inspiracją do stworzenia tekstów na „I Am The War” były nasze prywatne doświadczenia, otaczający nas świat wypełniony przemocą, nasze refleksje nad tym w jakim kierunku zmierza ludzkość. Utwory nawiązują do bieżących wydarzeń lub zjawisk, ale są też takie, które odnoszą się do hipotetycznych sytuacji, które mogą mieć miejsce w niedalekiej przyszłości. Utwór tytułowy to np. wizja świata, w którym żylibyśmy, gdyby któraś ze stron toczących się obecnie konfliktów militarnych, zdecydowała się rozwiązać swoje problemy przy pomocy głowic atomowych. To także jeden z najstarszych tekstów na płytę – kiedy powstawał traktowaliśmy go jako science fiction. Dziś opowiada o realnym zagrożeniu… Myślę, że pomimo rezygnacji ze stylistyki gore, są to najmocniejsze i najbardziej mroczne teksty jakie do tej pory stworzyliśmy.

 

Zastanawia mnie koncept okładki. Tytuł płyty i tyle. Nie było pomysłu, czy też to jest zrobione z dużą premedytacją? Innymi słowy, dlaczego jest tak i tylko tak?

 

Okładka nawiązuje wprost do kampanii, którą prowadził John Lennon w czasie wojny w Wietnamie. Sparafrazowaliśmy jego hasło „War Is Over!”, które wtedy, także w postaci prostych czarnych liter na białym tle, było widoczne w całych Stanach Zjednoczonych. Przesłanie Lennona było pacyfistyczne, przekonywało o tym, że człowiek może żyć w harmonijnym świecie jeśli tylko podejmie próbę dialogu. Nasza okładka to polemika z tym twierdzeniem. Zrobiliśmy nawet ciekawy fotomontaż, który bardzo bezpośrednio odnosi się do wielkich bilboardów, zawieszonych w trakcie kampanii Lennona w centrach największych amerykańskich miast. Zdjęcie można zobaczyć po otwarciu okładki płyty. Takiej stylistyki po prostu nie spodziewasz się po zespole death – grindowym, dlatego zdecydowaliśmy się na taki ruch.

war11

Czym się kierowaliście w procesie tworzenia nowego albumu? Płyta zawiera same świeże rzeczy, czy też może część pomysłów to rzeczy starsze, które jedynie teraz poddaliście obróbce? Jaką płytę chcieliście nagrać i ile z pierwotnych założeń udało się wam zrealizować?

 

Nowa płyta odzwierciedla kierunek muzyczny, w którym chcemy podążać. Myślę, że w jakimś sensie okrzepliśmy i w dużej mierze zdefiniowaliśmy nasz styl oraz brzmienie. Szkielety niektórych kompozycji powstały już bardzo dawno temu i oczywiście po drodze zostały 100 razy zmienione. Jednak większość to raczej świeże rzeczy.

 

W czym „I Am The War” jest lepsze od poprzednich wydawnictw? Domyślam się, że ta płyta ma być kolejnym krokiem w drodze do doskonalenia muzycznego przekazu zespołu. Jakie błędy przeszłości udało wam się teraz wyeliminować?

 

„I Am The War” łączy na pewno spontaniczność i brud znany z „Desire for Torment” z finezją kompozycji, która cechowała „The Eleventh… Thou Shalt Be My Slave.” Jednak zarówno na jednym jak i drugim polu nowa płyta bije swoje poprzedniczki na głowę. Przede wszystkim gramy teraz prościej, niektóre utwory mają wręcz rockową strukturę, ale z drugiej strony słychać, że chwilę się zastanowiliśmy zanim połączyliśmy riffy w całość. Wszystko logicznie z siebie wynika, przez co płyty po prostu bardzo dobrze się słucha od początku do końca. Sukcesem jest też brzmienie, bardzo surowe i brudne, a zarazem czytelne – to że nie próbowaliśmy za wszelką cenę pieścić się z materiałem, a jednocześnie udało nam się wydobyć muzyczność dźwięków.

1424361_642391155813478_1930046054_n

Słuchaliście w ogóle poprzednich dwóch albumów przed powstaniem tego trzeciego, który to album w opinii wielu ludzi ma stanowić o prawdziwej sile zespołu? W jakim miejscu jest obecnie Pyorrhoea?

 

Powiem krótko – „I Am The War” to najlepsza rzecz jaką kiedykolwiek stworzyliśmy. Owszem, mamy olbrzymi sentyment do wcześniejszych wydawnictw, ale rzeczywiście to były ten moment, kiedy pokazaliśmy na co nas stać i w jakim kierunku zamierzamy podążać.

 

Na co tak naprawdę liczycie w związku z powrotem? Macie jakieś górnolotne marzenia? Czy też może najważniejszym aspektem jest radość ze wspólnego grania i cieszenie się każdym kolejnym koncertem, a dalekosiężne plany zostawiacie innym?

 

Nie jesteśmy już tymi samymi ludźmi co 10 lat temu. Obecnie wszyscy mamy dzieci, rodziny, poważną pracę, niektórzy własne biznesy… To wszystko sprawia, że nie patrzymy na muzykę jako potencjalne główne źródło utrzymania, a co za tym idzie nie liczymy na międzynarodową karierę i 300 koncertów każdego roku. Z drugiej strony proza życia nauczyła nas olbrzymiego szacunku do aktywności muzycznej. Staramy się celebrować każdą chwilę podczas koncertu, próby czy pracy w studio. Mogę więc powiedzieć, że czujemy jeszcze większą satysfakcję z grania niż kiedykolwiek wcześniej.

 

A tak a propos koncertów, jak się czuje muzyk, który po kilku latach wraca z zespołem i ponownie staje na scenie?

 

Brakowało nam tego i to bardzo. Pewnego rodzaju chrztem bojowym była dla nas ubiegłoroczna trasa, która przypomniała nam czasy początków Pyorrhoea. Dla mnie było to też o tyle wyjątkowe, że całkiem niedawno przesiadłem się z gitary na wokal, więc ten powrót do regularnego koncertowania powiązany był z dużą rewolucją. Oczywiście czujemy, że wciąż stać nas na więcej, ale jak na razie każdy następny koncert jest lepszy od poprzedniego i zamierzamy tą tendencję utrzymać.

 

Czuć było, że ludzie na was czekali i pamiętali o was? Z jakim odzewem spotkaliście się na koncertach? Jak sam album został odebrany w mediach no i przez słuchaczy? Sporo sztuk „I Am The War” wam zeszło?

 

Część ludzi przychodzących obecnie na nasze koncerty to weterani, którzy bardzo czekali na powrót Pyorrhoea do regularnego grania i są totalnie entuzjastycznie nastawieni. Jest też wielu młodszych, którzy nie są obeznani z nazwą, ale bardzo szybko podłapują to o co nam chodzi, choć nie zawsze się w tym odnajdują. Na przykład po niedawnym koncercie w Łodzi doszły mnie słuchy że jesteśmy tak brutalni, że nie da się tego wytrzymać hehehe… Podsumowując: jest nieźle. Co do sprzedaży płyty – aktualnie dystrybucja odbywa się głównie przez sklep Wielka Płyta i podczas koncertów. Jak na tak wąskie kanały dotarcia materiał idzie jak woda, a planujemy to wszystko jeszcze bardziej rozwinąć.

 

Na chwilkę wróćmy do przeszłości. Dwa pierwsze albumy, to był mega cios. Wydaliście te płyty w Thrash’em All-u. Jak z perspektywy czasu oceniasz tę formę wydawniczą? Co ten deal dał waszemu zespołowi?

 

Deal z Empire bardzo pchnął nas do przodu. Z dnia na dzień płyty były w dystrybucji w całej Polsce, praktycznie każdy fan ekstremalnego grania rozpoznawał nazwę, mieliśmy środki na sesję nagraniową, produkcję merchandise, zagraliśmy trasę, Metalmanię… Myślę, że dla początkującego zespołu było to bardzo wiele.

metalrulez_wywiad

A co tak naprawdę stało się, że zespół na te kilka latek zniknął?

 

To nie było zaplanowane działanie. Po prostu na jakiś czas ograniczyliśmy granie koncertów, skupiliśmy się na robieniu nowego materiału, po drodze każdemu z nas nieco pogmatwały się życiowe ścieżki, więc granie odłożyliśmy na boczny tor do momentu kiedy będziemy czuli potrzebę i mieli możliwość zagęszczenia ruchów. I ten moment nadszedł pod koniec zeszłego roku.

 

Nowe dzieło wydaliście sami. Nikt nie był zainteresowany, czy też nawet nie szukaliście? Wasza nazwa działa w jakikolwiek sposób na potencjalnych wydawców?

 

Chcieliśmy mieć więcej kontroli nad nowym materiałem, zacząć prowadzić zespół trochę na zasadzie firmy, która sama planuje swoje działania i wydatki – to w dużej mierze nas wewnętrznie zdyscyplinowało. Poza tym w naszej sytuacji przed wydaniem „I Am The War” nie kalkulowało się nam podejmować współpracy z żadną wytwórnią. Choć oczywiście nie wykluczamy takiej możliwości w przyszłości – wszystko zależeć będzie od warunków.

 

Co planujecie dalej? Jakie będą następne kroki Pyorrhoea? Czego możemy się spodziewać w przyszłości bliższej lub dalszej?

 

Przede wszystkim planujemy wydanie splitu z coverami, które zostały zarejestrowane podczas sesji „I Am The War”. Poza tym koncerty, koncerty, koncerty… Ile tylko się da. I tworzenie nowego materiału na kolejny duży album, ale na to będzie trzeba poczekać jeszcze trochę.

 

To by było na tyle. Dzięki wielkie za wywiad i do następnego razu. Ostatnie słowo oczywiście należy do Ciebie.

 

Dziękuję również, a wszystkim czytelnikom mówię – do zobaczenia nad, pod i na scenie!

divider

polecamy

Pincer Consortium – Geminus Schism Ironbound – Serpent’s Kiss Königreichssaal – Psalmen’o’delirium Meat Spreader – Mental Disease Transmitted by Radioactive Fear
divider

imprezy

Grima w Krakowie – Nightside Tour 2025 Sólstafir ponownie w Polsce – koncert w Hype Parku Imperial Age w Krakowie – symfoniczny metal w Klubie Gwarek Esprit D’Air – koncert w Klubie Studio Machine Head i Fear Factory w Katowicach Katatonia w Warszawie – koncert w Progresji Kierunek: Północ – Taake i goście na trzech koncertach w Polsce Death Confession 1349 i ich goście w Krakowie Unholy Blood Fest IV – Toruń Wizjonerzy z Blood Incantation wystąpią w Warszawie i Krakowie! The Unholy Trinity Tour 2025
divider

patronujemy

Trzecia płyta ATERRA Narodowy spis zespołów – Artur Sobiela, Tomasz Sikora Premiera albumu „Szczodre Gody” Velesar NEAGHI – Whispers of Wings Taranis „Obscurity” ROCK N’SFERA 5 ATERRA – AV CULTIST ‚Chants of Sublimation’ Trichomes – Omnipresent Creation
divider

współpracujemy

Deformeathing Prod. Sklep Stronghold VooDoo Club MORBID CHAPEL RECORDS Wydawnictwo Muzyczne Pscho SelfMadeGod Godz Ov War
divider

koncerty