Dezerter – Nielegalny Zabójca Czasu
(10 stycznia 2005, napisał: FATMAN)

Dezerter już dawno przeszedł do historii polskiego punk rocka. Z legendami czy klasykami sytuacja ma się o tyle dziwnie, że zwykle w drugiej połowie istnienia takich zespołów, gdy ich pozycja jest już niepodważalna, to ich możliwość artystyczne są odwrotnie proporcjonalne do stażu scenicznego.
Ta tendencja nie ominęła i popularnego Dezertera, ale muszę zaznaczyć, że i tak czas obszedł się z nimi całkiem łaskawie. O ile ostatnio na albumie „Decydujące Starcie” widać było, że zespół fascynował się współczesną sceną alternatywną i gdzieniegdzie umieścił jakieś smaczki kojarzące się z elektroniką, tak dzisiaj postawił na żywioł i naturalność. Ostatnie dziecko grupy jest takim powrotem do korzeni, od których szczerze mówiąc muzycy nigdy nie odeszli zbyt daleko. Po nieciekawym intro robi się naprawdę rasowo. Ostre gitary, wiercący i nienaturalny głos Roberta i szybkie tempa, a na dodatek potencjalny hicior goni hicior. No i tak właśnie w miłej i atmosferze dobijamy do połowy krążka, gdzie równo z numerkiem 8 opada całe napięcie i „Nielegalny Zabójca Czasu” wyraźnie traci impet. Ba, zaczyna powoli przynudzać i dłużyć się. Nagle refreny stają się jakieś takie mniej chwytliwe, a i muzyka nie jest już tego lotu, co wcześniej. Może brakło im czasu? Nie wiem, nie mnie to osądzać.
Fani na pewno będą zachwyceni, a reszta, wróć, przecież tylko fani słuchają Dezertera. Dobra i w gruncie rzeczy nic niewnosząca do tego wizerunku zespołu płyta, ale muszę przyznać, że podziwiam ich, iż dalej im się chce.
Lista utworóó
1. Intro
2. Twoje prawa
3. Społeczne role
4. Zabójca czasu
5. Atak aniołów
6. Depresja
7. Głód
8. Monument
9. Skaza
10. Ulica Bankowa
11. Większość
12. Oni
13. Sztuka życia
14. Strażnik moralności
Ocena: 7/10
