Infernal Death #10
(19 maja 2014, napisał: Prezes)

Od kilku lat w metalu możemy obserwować sporą ilość powrotów. Powracają wszyscy, stare legendarne zespoły i garażowe bandy, które 15 lat temu wydały jedną demówkę. Jak widać jednak nie tylko kapele zmartwychwstają. Panowie Przemek P. i Piachu postanowili ożywić trupa zwanego Infernal Death. Tak, tak, TEGO Infernal Death! I trzeba im przyznać, że już na dzień dobry pozamiatali totalnie. Po pierwsze okładka… no cóż, powstrzymam się od komentarza, zobaczcie sami (albo lepiej nie haha). Po drugie i najważniejsze – zawartość! Infernal zawsze słynął z dobrych i niebanalnych rozmów, tak też musi być i tym razem. Tu nie ma zbędnego pierdolenia o tym kto ile siedział w jakim studio i ile razy się pomylił przy nagrywaniu jakiegoś wałka. Tu się gada o rzeczach ciekawych! Do tego na spytki brani są (w większości, choć nie wszyscy) ludzie ciekawi i konkretnie odpowiadający na zadane pytania. Nie ma tu żadnego tabu, ani żadnych ograniczeń. Przepytywani są zarówno ludzie z najgłębszych czeluści podziemia, jak i ci działający „na powierzchni” (Peter z Vader, Łukasz Dunaj, Michał Wardzała). Wszystko oczywiście okraszone tym specyficznym, prześmiewczym poczuciem humoru, które ja łykam bez popity. Jedyne czego trochę nie rozumiem to zamieszczanie rozmowy z gościem (chodzi o Nahalda znanego m.in. z Northland) a zaraz obok wrzucanie delikatnie mówiąc szyderczego artykułu na jego temat… Poza tym (skoro już się trochę czepiam) to przy artykule o Northern Plague autor próbuje nam matematycznie udowodnić, że zagranie 250 koncertów w dwa lata daje prawie 3 koncerty dziennie, co chyba prawdą nie jest… Miał być śmieszny dopisek, a wyszło trochę inaczej.
Tak czy siak w ożywionym Infernalu zajebistego czytania jest co niemiara, i mi nie przeszkadza, że praktycznie wcale nie ma w nim recenzji. W zupełności wystarczają wszystkie te ciekawe rozmowy i mocne, pełne szydery artykuliki. Jeśli chodzi o stronę wizualną tego pisemka, to jest miód malina (może poza okładką haha). Profesjonalny druk, dobry papier i naprawdę świetny skład. Może momentami trochę drażni to, że przez kilka stron równolegle ciągnięte są dwa różne wywiady/artykuły, co może trochę dekoncentrować, ale poza tym graficznie jest klasa!
Mam nadzieję, że to nie był tylko jednorazowy zryw i że pan Popiołek rozkręcił się na dobre. Zamawiać i czytać bo naprawdę warto!
