ZENO MORF – KINGDOM OF ICE
(17 marca 2014, napisał: Pudel)

Kapela z Norwegii, płyta o nazwie “Kingdom of ice”, to by się wydawało, że będzie jakiś leśny black. Tymczasem nic z tych rzeczy! Zeno Morf tuła się po metalowej scenie już niemal 30 lat(konkretnie: od 1987 roku), jednak pierwszy album wydali dopiero w 2009 roku, zaś muzyka która grają to najnormalniejszy w świecie, zupełnie tradycyjny heavy metal. W notce promocyjnej wydawca porównuje album do Iron Maiden czy Accept, ale to chyba bardziej zabieg marketingowy – Zeno Morf mimo wszystko gra nieco ciężej i jeśli już to bardziej słychać ten Accept(i to z tych najcięższych płyt) niż ekipę pana Harrisa. Troszkę ciężko pisać o takich albumach, bo w zasadzie wszystko to już było, lepiej lub gorzej zagrane, ale było. Natomiast na pewno panowie z Zeno Morf mają w tym swoim graniu coś takiego, że przyjemnie się słucha ich najnowszego albumu, momentami nóżka sama tupie, jak choćby w mocno runningwildowym „A question of faith”. Bardzo podoba mi się brzmienie albumu – mocne, rasowe, naturalnie brzmiące bębny tłuką aż miło! Natomiast dłuższą chwilę zajęło mi przyzwyczajenie się do barwy głosu wokalisty. Pan Terje nie śpiewa źle, ale jest coś w tym jego śpiewie nienaturalnego… można do tego przywyknąć, wokal na pewno nie zaniża poziomu całości, ale też nie ciągnie kapeli do przodu. A szkoda, bo w niektórych numerach po dobrym początku w środku robi się troszkę nudno(„Between the twilight and the dead”). Na szczęście większość numerów jest w pełni udana a i potrafią tu i ówdzie Norwedzy zaskoczyć, jak w „Coming Home”, gdzie ni stąd ni z owąd pojawia się niemal blackowe łojenie – czyli jednak pochodzenie zobowiązuje ;). Mnie osobiście najbardziej przypadł do gustu „Our worst enemy”, w którym słychać jakieś tam echa Sabbathów z Dio, oraz już zupełnie sabbathowy „Carved In stone”, gdzie o dziwo wokal wypada świetnie! Może na kolejnych płytach dobrze by było pójść odważniej w takie rejony?! Spore wrażenie robi też twardy, marszowy i jednocześnie acceptowy „Blackout”. Recenzowanie płyt takich jak „Kingdom of ice” to troszkę taka robota głupiego – w stylu jakim jest heavy metal chyba już wszystko zostało powiedziane i jeśli płytę nagrywają muzycy potrafiący grać i siedzący w tym klimacie długo(a tak jest w przypadku Zeno Morf) to wiadomo, że ta płyta w swojej kategorii będzie dobra. A jak ktoś klasycznego heavy nie lubi to taką płytę i tak oleje. No i w zasadzie w przypadku trzeciej płyty Norwegów tak właśnie jest, choć musze przyznać, że naprawdę jest tu kilka fragmentów, które potrafiły mocniej przyciągnąć moją uwagę. A to nie jest niestety standardem w przypadku takich – umówmy się – raczej drugoligowych wykonawców. Tak więc kariery na miarę choćby Sabaton panowie z Zeno Morf raczej za sprawą „Kingdom of ice” nie zrobią, ale też pewnie nie o to im po niemal trzech dekadach na metalowej scenie chodzi. Dobra i solidna to płyta, fanom tradycyjnego łojenia szczerze polecam.
Wyd. Pure Steel Publishing, 2014
Lista utworów:
1. Souls Of A Frozen Earth
2. Hammersquad
3. Blackout
4. Kingdom Of Ice
5. Carved In Stone
6. The Home Of The Brave
7. Between the Twilight An The Dead
8. Lost 9. A Question Of Faith
10. Coming Home
11. Our Own Worst Enemy
12. Uncle Sam (Bonus Track)
Ocena: 7/10
