Major Kong – Doom Machine
(12 stycznia 2014, napisał: Paweł Denys)

Na „Doom Machine” czekałem bardzo niecierpliwie. Doskonale pamiętam, jak wiele radości przysporzyło mi słuchanie „Doom For The Black Sun”. Jak się okazuje teraz, to było jedynie preludium do absolutu. Inaczej tego, co dzieje się na nowej płycie nie jestem w stanie nazwać. MK powróciło zdecydowanie silniejsze ( grubsze?) i pewniejsze tego, co i jak chce grać. Przełożyło to się na album, który rozłożył mnie na łopatki, przejechał się po mnie niczym walec pana Zdzisia, ale jednocześnie zmusił do wesołych pląsów. Pierwsze co momentalnie rzuciło mi się w uszy, to bardzo duża przebojowość tego materiału. Zagrywki gitarowe, które w połączeniu z fenomenalnymi aranżami, wprost zmuszają do zabawy. Ten materiał jest niczym zastrzyk wysokoenergetycznych substancji, które dodają sił i za cholerę nie pozwalają zwolnić, choćby się człowiek potężnie zmęczył. Na odpoczynek przyjdzie czas później, teraz trzeba zmierzyć się z zawodnikiem wagi ciężkiej i mu sprostać. No, przynajmniej wytrzymać kilka rund, aby nie było za dużego wstydu. Ja nie wiem, co muzycy zespołu palą, czy biorą, ale ta ich muzyka to istny narkotyczny odlot w nieznane. Odlot, który mógłby się nigdy nie kończyć. Zresztą, nie liczcie na to, że znudzicie się tym materiałem szybko lub po zaledwie kilku przesłuchaniach spokojnie o nim zapomnicie. Nie ma na to żadnych szans! Bo choć w istocie jest to całkiem prosta muzyka, która sięga do korzeni doom metalu i stoner rocka, to jednocześnie sporo się na tym albumie dzieje, co podnosi ewidentnie jego wartość i gwarantuje spędzenie bardzo długich chwil w towarzystwie dźwięków, które w naszym kraju wcale nie są grane jakoś doskonale. Major Kong zrobił jednak swoje, czyli udowodnił, jak należy podchodzić do tej z gruntu trudnej materii, gdzie tkwi jej esencja i co z tym należy zrobić. Wszystko zostało nagrane na setkę, co słychać w tym materiale aż za dobrze. Doskonale dociążone riffy, a jednocześnie cholernie chwytliwe, wyrywający trzewia bas i łomocząca w najlepszej tradycji perkusja, to wciąż atrybuty, które swobodnie mogą odpowiadać za stworzenie dzieła wielkiego. To esencja metalu i rocka i nie ma sensu z tym się sprzeczać. MK dotarło do sedna sprawy i wyszedł z tego album, który nie mam żadnych wątpliwości, w tym roku będzie cholernie mocno doceniony. Nie ma możliwości, aby ktoś powiedział o nim złe słowo, no chyba że jest głuchy, ale to już zupełnie inna sprawa. Panie i Panowie, oto przed wami „Doom Machine”, która zmiażdży was bez ceregieli, a wy będziecie błagać o więcej.
Wyd. Self released, 2014
Lista utworów:
1. Doom Machine
2. Tractor Beam
3. Planets & Suns Consumed
4. Voidwagon
5. Skull of The Titan
Ocena: 9/10
https://www.facebook.com/majorkong666?fref=ts
