Old Temple – Eryk
(13 października 2018, napisał: M.G.)

Witaj Eryk! Chyba każdy maniak black czy death metalu słyszał o Twojej wytwórni, no ale dla tych co nie znają opowiedz skąd się wziął pomysł na własne wydawnictwo.
Dzizus krasjt, znam to uczucie tych wszystkich zespołów które odpowiadają na to same pytanie któryś tam raz heheh. No oczywiście nie to bym miał pięć wywiadów w miesiącu, ale tych podobnych pytań już kilka razy miałem. Co do pytania raczej wynika to ze spełnienia swoich młodzieńczych fantazji by coś wydawać i zwojować świat, wiesz jak to jest jak się ma pierwsze naście lat. Raczej trochę nad tym myślałem, czy zacząć czy nie, ale jak już zapadła decyzja to ciągnę ten wózek od 2003 roku i jak pomyślę, że minęło już 15 lat to ogarnia radość i zasmucenie z racji weku jaki człowiekowi już stuknął hehe. Jakoś zawsze ciągnęło mnie w stronę wydawania. Powoli z mozołem zacząłem tworzyć, działać, wydawać, pokazać światu, że są inne zespoły niż tych kilkanaście uznanych i które zaczynają zjadać swoje ogony, a wytwórnie serwują je nam jako kolejne objawienia. Ile tego samego gówna możesz tłoczyć ludziom do głowy. Chociaż jak dzisiaj patrzę na to co dzieje się na portalach w podziemnej strefie, hmm niby podziemnej to jest jeszcze gorzej jak 15 lat temu. Same płyty roku, odkrycia, ile ludzi wylewają wazeliny w tych opisach. Monitor cieknie tym wszystkim i o jeszcze jednym specyfiku nie wspomnę, tym typowo męskim.
Old Temple – Stara Świątynia. Jakaż szczególna historia kryje się za tą nazwą ?
Rozczaruje Ciebie, ale nie mam połączenia z jakimiś sektami w Japonii, Brazylii czy USA. Nie przeczytasz w tym momencie o szczegółach dziwnych akcji rodem z taniej kryminalistyki serwowanej przez obecną telewizję. Od początku chciałem by nazwa była dwu lub trzy członowa i chciałem w ten sposób unikać w nazwie słowa records, productions i podobnych. Nigdy nie myślałem, że to co robię osiągnie jakiś wielki sukces i będę znany na całym świecie. Zawsze chciałem by było to kojarzone z podziemie stąd też to unikanie słów o których wyżej. Chciałem i chce być kojarzony z podziemiem. Chociaż dziś to słowo można śmiało zastąpić słowem rynek. Ale to sprawa związana z dzisiejszymi czasami, możliwościami, rozwojem technologii. Nazw było kilka w głowie, albo po kilku dniach sam dochodziłem do wniosku, że są słabe lub okazało się, że już taka była lub bardzo podobna. Niektóre istniały jakiś niedługi okres czasu wydając oszałamiającą ilość kilku wydawnictw. Nie chciałem by były kojarzone te nazwy i wydaje się, że ta sztuka mi się udała bo do dzisiaj nie słyszałem o wydawnictwie co ma podobną czy identyczną nazwę co mój twór. Pokazałem kilku znajomym nazwę OLD TEMPLE i przystali oni na to, że jest to najlepsza jaką wymyśliłem. Sama nazwa ma oddawać tego ducha staromodnego, pierwotnego, podziemnego instynktu w graniu metalu.
Zacząłeś działalność na naszym podwórku w 2003 roku, czyli 15 lat temu. Jak postrzegasz swoje początki z perspektywy czasu? Podejrzewałeś, że Old Temple wyrośnie na tak znany label?
Hmm a wyrosła? Czy ja wiem, pewnie zna mnie trochę więcej osób niż 10 czy 15 lat temu, ale bez przesady. Nie czuję bym był jakąś znaną czy dużą wytwórnią. Nie chodzi tu o fałszywą skromność, nigdy nie myślałem w tych kategoriach. Dzisiaj już nie wyobrażam sobie takiego działania jak na początku. Składania, drukowania samemu, wypalania CD-R, zlepiania w całość. Cała ta akacja z dziwnymi formatami. Jestem oczywiście dumy z każdego mojego wydawnictwa i nigdy niczego nie żałowałem. Lecz czasochłonność tamtych działań była niesamowita, dzisiaj bym nie miał czasu. Widzę progres moich działań na przestrzeni lat i to najbardziej cieszy.
Twoje pierwsze wydawnictwo, split Deception/Putridity. Jak doszło do współpracy ? Długo szukałeś pierwszego strzału?
Trochę szukania było. Miałem problem jako startujący label i nie znany w środowisku. Poza tym chciałem wydawać w niekonwencjonalny sposób i to powodowało nieporozumienia, musiałem wiele tłumaczyć o co mi chodzi i nie wszystkim się to podobało lub nie rozumieli mojej idei. Kilka zespołów się przewinęło w tym okresie w ramach rozmów. Nazw nie będę przytaczał bo nie ma to sensu. Z kilku nazw dzisiaj jestem sam zadowolony, że nie wydałem. Może jednego czy dwóch zespołów mogę żałować. Ale nie wszystko można mieć i trzeba mieć hehehe. Wyszło jak wyszło i jestem strasznie dumny z tego powodu. To fajne wydawnictwo i dzisiaj trochę trudno je już dostać. Czasami dostaję pytanie czy je wznowie i tu pada szybka odpowiedź, że nie.
W 2005 roku wydajesz szczeciński Pogrom 1147. Tak z czystej ciekawości, jak wspominasz to wydawnictwo?
Tak jak wszystkie inne z dużym sentymentem, ale to na pewno gdyż było to pierwsze wydawnictwo wydane na płycie CD. Szkoda, że zespól nie pociągnął tematu dalej tym bardziej, że druga płyta już powstawała. Miło mi się tego słucha do dzisiaj. Wiem, że wielu osobom ten materiał się podobał i na koncertach POGROM też dawał radę. Niestety czasem tak bywa, że zespoły się rozpadają po kilku latach.
Na 2008 rok wypadła premiera Infidel „Bloody Horns of Wrath”. To było moje pierwsze wydawnictwo, które zdobyłem z Twojego katalogu. Jak widać Infidel pozostał Ci wierny. Jak układa Ci się współpraca z tym wrocławskim zespołem?
Bardzo dobrze, nie mam powodów do narzekań. Zawsze miałem z chłopakami dobry kontakt, a to jest ważny element współpracy na linii wydawca – zespół. Ostatnio nawet widujemy się częściej niż na początku naszej drogi. Szkoda, że tak ciężko namówić chłopków by robili dalej muzykę lub zaczęli grać koncerty bo te były fajne. Liczę, że jeszcze się pokażą i świat o nich usłyszy.
Sporo z Twoich pierwszych wydawnictw była wydana w tzw. ekopaku. Co Cię skłoniło na ten format? Nie lepszy był by standardowy jewel?
Nie ekopak tylko wydania w niestandardowym formacie hehe. Ekopak kojarzy mi się z jakimś pedalskim post, awangardowym, eko, wege metalem. To były moje początki. To był okres kiedy poznałem Infamisa z Grudziądzkiego labelu Beast Of Prey. Wydawał on muzykę z kręgu noise, industrial, dark ambient, experimental. Bardzo mi się podobały jego formy. Każde wydawnictwo było opakowane w inną formę. Powodowało to odmienność i ciekawość samego opakowania i muzyki. Stąd moje pierwsze wydania były opakowane w inne, dziwne formaty których w sumie nie stosowano w muzyce metalowej. Używałem różnych CD-R które sam nagrywałem, czy to z fakturą jak winyl, czy złote lub czarne od spodu. Pamiętam jak dostałem pytanie jak dobrze pamiętam z Francji i USA gdzie tłoczę czarne CD. Ludzie nie potrafili tego odróżnić. Nigdy nikogo na tym polu nie okłamywałem i zawsze pisałem, ze to CD-R z jakimś tam bajerem. Później były profesjonalne CD-R z nadrukiem. Zaś same opakowania to w pierwszych wydawnictwach sam nadrukowywałem i składałem format A5 jak we wspomnianym wcześniej DECEPTION / PUTRIDITY, były różne formaty pudełek do DVD, kartony wiązane sznurkiem, blachy metalowe dodawane do okładek, ręcznie malowane przez kolegę typowe pudełka do CD co powodowało, że każdy egzemplarz miał swoją okładkę, czy wydanie CD jak format winylu 7”. Później przyszło wydawanie płyt w standardowych pudełkach.
No własnie, początkowo inwestowałeś w format CD-r. Wiadomo, że przy mniejszych nakładach jest on bardziej opłacalny. Obecnie puszczasz już same tłoczone płyty CD. Większe zainteresowanie Twoimi wydawnictwami skłoniło Cię do tej decyzji?
Masz po części rację, ale z drugiej strony chciałem w końcu trochę sprofesjonalizować swoje wydawnictwa. Poza tym wydanie kilku zespołów na CD-R, z którymi współpracuje do dziś nie miało by sensu chociażby z samego szacunku do wykonawców. Nazwijmy, że jest to wynik ewolucji labelu. Dzisiaj czasem uciekam do tego formatu jak profesjonalnie tłoczony CD-R, ale wynika to z jakichś limitów jak na przykład limitowane wydanie płyty Hate Them All „Defender Of The Black Throne” gdzie prócz płyty CD z albumem była między innymi dodatkowo dodana płyta z koncertem zespołu właśnie na CD-R. Zresztą dzisiaj są też inne czasy i tłocznie zrobią ci nawet 300 CD. W 2003 czy chwilę wcześniej jak próbowałem się w ten temat wgryzać to nikt nie chciał rozmawiać o niskich nakładach CD, a koszty były olbrzymie w porównaniu do dzisiejszych czasów. Jasne, że fajnie było by wydać na CD od razu, ale wyszło jak wyszło i jest super.
Od jakiegoś czasu wypuszczasz również płyty Łódzkiego Pandemonium. Pojawiło się dużo dobrych recenzji i opinii o ich albumach. Domyślam się, że chwalisz sobie pracę z Pandemonium?
Oczywiście, że tak, ale ja traktuje to raczej bardziej jako zaszczyt i honor, spełnienie młodzieńczych fantazji o wydawaniu takiego zespołu. Wiesz jak 20 lat wcześniej siedzisz w domu i słuchasz demosów tej kapeli, a nagle okazuje się, że możesz wydawać tą muzykę, to wewnętrznie jest to powód do dumy. Cenię sobie dobry kontakt z muzykami PANDEMONIUM bo jest to bardzo fajne i wiem, że zawsze mogę liczyć na nich. I staram się robić tak w drugą stronę. Myślę, że sam zespół był trochę zaskoczony tym jakie jest jeszcze zapotrzebowanie na ich stare nagrania. Cieszę się, że udało mi się wydać też ich nowy album. Pokazuje on, że mają co nieco do powiedzenia jeszcze. Lubię tą piwniczną duszą aurę tego albumu. Na pewno nie jest to muzyka na jedno przesłuchanie. Trzeba jej dać trochę czasu, co stanowi jedynie wartość dodaną tej muzyki.
Masz kilka starych i bardzo dobrych zespołów, tj. Moloch Letalis, Infidel, Hate Them All, Pandemonium. Czy przed decyzją o wydaniu nowego materiału odsłuchujesz go, czy bierzesz w ciemno?
W przypadku zespołów które wydaję wiem, że mogę brać w ciemno. Wiesz jest to wynik jakiegoś wzajemnego zrozumienia, zaufania i szacunku. Wiem, że jak coś będzie nie tak to zadzwoni do mnie Vobi z MOLOCH LETALIS i dostane kilka chujów i kurew hehehe. Ale tak trzeba jak coś sam spieprzę to trzeba pochylić głowę i odwrotnie. Tylko nieliczni wiedzą ile godzin rozmów przez telefon człowiek musi odbyć by to wszystko wyglądało tak, a nie inaczej.
Co do nowych zespołów to oczywiście muszę najpierw odsłuchać całość i wtedy zapadają decyzje. Nie biorę w ciemno bo gra tam jakiś koleś z jakiegoś zespołu a on zna kogoś czy coś tam. W dupie mam takie twory powstałem na zasadzie bo ktoś znany czy coś podobnego. Zdarzały się różne przypadki ale zawsze prosiłem o wysłanie materiału. Co z tego, że zespół istnieje dziesięć lat i wydał osiemnaście taśm demo plus cztery pełne albumy. Zapodajesz taki twór i urok pryska zanim powstał i zastanawiasz się, czy aby myszy nie pogryzły twoich kabli.
Większość zespołów w Twoim katalogu pochodzi z naszego podwórka, ale masz również u siebie zespoły z egzotycznych krajów, jak Chile, Filipiny, Meksyk, Ekwador. Jest różnica w pracy z rodzimymi zespołami, tymi z zachodu, a tymi z „ciepłych” krajów?
Na pewno jest różnica bo wynika ona z danego położenia geograficznego. Tak jak Skandynawowie są raczej chłodni w kontakcie to zespoły z Ameryki Południowej mają więcej ochoty do rozmowy i jak by czuć bardziej tą pasję w graniu w byciu w podziemiu. Ja przede wszystkim szukam w kontakcie z zespołem podobnego podejścia do muzyki podziemnej, zrozumienia na tym polu. Nie ma znaczenia z jakiego zakątka świata pochodzi zespół (no jest kilka wyjątków hehehe) ważne by dobrze się porozumieć by nie było niepotrzebnych później starć, że czegoś nie ma, a coś nie pasuje. Nie obiecuję złotych gór i staram się stąpać twardo po ziemi.
Obecny świat przez możliwości komunikacji skurczył się i odległości dzielące nas z drugim końcem świata nie powodują już takiego problemu. Jeśli chcesz się dogadać to nie ma najmniejszego problemu. Jest to wyłącznie dobra wola obu stron.
Wydawałeś również ziniacza. Pierwsze 6 numerów (o ile dobrze pamiętam) to była kserówka z różnymi zespołami, Dark Fury, Decline, Hate Them All, Stigmata, Ohtar, Moloch Letalis, Deadthorn i wiele, wiele innych. Kolejne 2 numery (niestety ostatnie) były już profesjonalnie drukowane. Czemu skończyłeś z Old Temple Zine? Jak podchodzisz do tematu zinów?
Sześć to kserówki a trzy numery wyszły profesjonalnie (był jeszcze numer kserowany z wywiadami tylko po angielsku). Cała zabawa z zinami, magazynami to fantastyczna sprawa. Jak jeszcze trafisz na osobę która ma coś do powiedzenia i chce coś powiedzieć i trochę się uzewnętrznić to masz naprawdę fajną zabawę i możliwość poznania przepytywanej osoby. Jak zauważyłeś przy Old Temple Magazine miałem grupę ludzi która myślała naprawdę bardzo podobnie jak ja. Tworzyliśmy wywiady z kim chcemy prócz pewnych rodzajów muzyki. Były rozbudowane tak by ciekawiły czytających. Przeklinaliśmy ile kto chciał więc kurwy i chuje były w tekście czasem. Generalną zasadą było to by wywiad, recenzja, artykuł był szczery, prawdziwy, na tyle ile się da naturalny czy prawdziwy czy jak to tam ująć. Skończyłem by skupić się na wydawaniu płyt. Zauważyłem, że przez to zaczyna robić się niepotrzebna kolejka i zespoły zaczynają czekać na to by je wydać. Co do samych zinów to oczywiście były, są i będą one integralną częścią metalowego podziemia i tego nikt nie zmieni. Ciągle jest grupa chętnych ludzi do czytania i przeglądania.
Od jakiegoś czasu prowadzisz również stronę na Facebooku i Bandcampie. Stara gwardia mawia, że internet zabija metal. A jak to wygląda u Ciebie?
Zwykłe pierdolenie starszych panów nie obrażając nikogo. Te wszystkie portale społecznościowe czy platformy do prezentowania muzyki są wynikiem rozwoju cywilizacji (lub jak kto woli niszczenia). Czy gdyby takie narzędzia były dostępne na początku lat 90-tych minionego stulecia to były by one nie wykorzystywane? Niech każdy sobie sam odpowie. Czy to zabija muzykę? Wiesz to jest jakieś narzędzie, ale myślę, że bardziej zabija muzykę nasza ludzka ułomność, to co możemy w obecnych czasach z tą muzyką zrobić, to zachłyśnięcie się plikami cyfrowymi itp. Na szczęście powoli robi się szacunek do nośników, mam takie przynajmniej wrażenie i część fanów zaczyna się budzić i ogarniać pod tym względem.
Mam te portale o których wspominasz bo muszę, je mieć w ramach prowadzenia swojej firmy i tyle. Uwierz mi nigdy bym nie miał fejzbuka gdyby nie wydawanie muzyki. Traktuje to wyłącznie jako narzędzie do komunikacji i promowania swoich pozycji. To co się tam dzieje, na jaką skalę jest po prostu przerażające. Jak ludzie potrafią tam się uzewnętrznić pod każdym względem, jacy są mądrzy, wypowiadający się na wszystkie możliwe tematy, chwalący najdrobniejszymi gównami swojego życia. To pokazuje często jaki jest obecny człowiek. Te miliardy wklejek z dobrymi poradami, sloganami, myślami – to jakaś masakra. Jak dla mnie do ten portal to zwykła kloaka ludzkich przemyśleń, dążeń do bycia, pokazania światu kim się jest. Nie mam zamiaru i najmniejszych chęci tego robić, nie czuję potrzeby. Podziwiam zespoły, że tam mają swoje oficjalne strony. Wiem, że to jest za darmo. Lecz jak masz założoną swoją stronę to na niej pokażesz kim naprawdę jesteś, jakie masz przesłanie. Trochę to kosztuje jasne, ale to będzie Twoja / Zespołu przestrzeń do przekazania pewnych swoich idei, a nie zamknięta w ramach jakiegoś schematu strona na portalu społecznościowym. Ale to temat na inne rozważania.
Mam małe marzenie, by kiedyś ten fejsbuk zniknął. Podejrzewam, że spora część cywilizacji nie wiedziała by co ze sobą zrobić, drzewa były by oblepione wisielcami jak jabłonka na wiosnę kwiatami. Trochę świat by znormalniał, zresztą w dupie ze światem, metalowe podziemie by znormalniało.
Niedawno ogłosiłeś, że wydajesz boxa kasetowego Pandemonium. Skąd pomysł na to? Nie przypominam sobie, żebyś wydawał wcześniej taśmy? Jak podchodzisz do tego nośnika?
Absolutnie normalnie, zresztą jak do każdego nośnika. Nie mam uprzedzeń z jakichś tam powodów. Cieszę się, że w podziemiu funkcjonują różne nośniki, tak naprawdę zawsze one były z tym, że w ostatnich latach jest szajba na winyl i tyle. Do kaset mam oczywiście sentyment bo to fajny nośnik i takie były moje początki.
Co do boksu PANDEMONIUM to bardziej złożona operacja, ale nie ma sensu pisać o szczegółach. Dla fanów liczy się fakt, że takie coś zostało wydane i będą mogli nabyć pierwszy raz w wersji kasetowej muzykę tak zasłużonego zespołu. Wszystkie cztery tasmy wpakowane są w eleganckie pudełko i wygląda to naprawdę świetnie. „The Ancient Catatonia” wychodzi pierwszy raz w pełnej wersji dziesięciu utworów na taśmie. „Devilri” plus pierwszy reh razem na taśmie. Absolutny debiut na taśmach „Misanthropy” i „Nihilist”. Mogę podziękować Tomaszowi z PAGAN RECORDS za zgodę na dodanie do boksu nagrań z „Misanthropy” – dzięki !
W swoim sklepie masz dostępnych kilkadziesiąt winyli. Moda na winyle wraca, nie ma co. Sam zbierasz winyle?
Nie specjalnie, jak wpadnie w ręce to mam, jak nie to nie mam i nie płaczę z tego powodu, może bardziej szukam pozycje które ukazały się wyłącznie na winylach i to jest fajne. Sam format jest naprawdę intrygujący, duże okładki, często pomysłowo dodane jakieś dodatkowe wkładki. Robi to fajny smaczek. Niestety czasem odstraszają mnie ceny samych winyli.
Często można spotkać Cię na koncertach no i jako jeden z niewielu masz ze sobą terminal. Domyślam się, że ułatwia to handel podczas gigów? Sam nie raz łaziłem do bankomatów, bo pojawiło się kilka ciekawych płyt no … Głupio przegapić okazję.
Koncerty to przede wszystkim doskonałe miejsce do zaprezentowania siebie samego jako label. Spotyka się na nich masę fajnych ludzi i oddanych muzyce, pozytywnie zakręconych w kierunku bezkompromisowych dźwięków. Wiem jak to kusi jak jesteś na koncercie i oglądasz te wszystkie płyty, koszulki, bluzy hehehe. A jak jeszcze dojdzie do tego element rozluźnienia spowodowany alkoholem to już jest nie dobrze hehe. Co do terminala to zdecydowanie ułatwia bo dzisiejsza młodzież jest przyzwyczajona do plastiku, co w sumie nie dziwi. Ludzie chętnie na to kupują, bo jest łatwiej dla wielu. Zaś dla mnie skończyły się pytania i narzekania, że mam tylko kartę bez gotówki i tak dalej. Teraz wykładam terminal na stół i nie ma łatwo hehe.
Jako stary wyjadacz w kwestii wydawania, trafiłeś pewnie na różne ciekawe kwiatki, typu wymagania jak przy Nuclear Blast lub totalnie olewatorskie podejście. Zapadła Ci w pamięć jakaś konkretna sytuacja?
Oj było kilka zespołów których ambicje nie mieszczą się w normalnych pomieszczeniach. Pamiętam jeden zespół z południa kraju. To było już kilka lat temu. Ich debiutancki materiał był naprawdę fajny i mieli to wszystko poukładane w tekstach, oprawie był na to koncept, ale potem jak pojawiły się pomysły by płyty były dystrybuowane w Empikach, miałem zrobić ileś tam plakatów reklamujących płytę – chyba do rozwieszania po sklepach muzycznych których już wtedy nie było prawie wcale? Potem okazało się, że jeden z nich coś chyba do mnie miał coś mu nie pasowało. Chyba do dzisiaj ten zespół oficjalnie nie wydał tego albumu. Fajny też był projekt z Brazylii jaki dostałem na CDR. Kolo grał heavy metal absolutnie słodko pedalski i w podziękowaniach i motywacjach wymieniał świętą trójcę itp. Masakra napisałem mu meila czy patrzy gdzie wysyła promosy. O wszystkich zespołach heavy metal, punk, hard core z połowy świata to nawet nie piszę. Wynika to chyba z absolutnego zaistnienia gdziekolwiek. Co jakiś czas zdarzają się zespoły które są po prostu średnie, ale chcą na nagranie płyty 10 000. Więc zaraz pytam czy mają 250 przyjaciół którzy kupią ode mnie ten album co by nie bolała tak strata. Przypomniała mi się akcja z kolesiem chyba on był z Ameryki Południowej. Dostałem CDR z mp3 w jakości 128 kbps i był on cały zapchany muzyką. Wszystko to były jego projekty od ambient przez death, grind po surowy black metal. Miazga. Aaaaaaaa jest jeszcze ciekawostka z chyba zeszłego roku koleś z Ukrainy o ile dobrze pamiętam. Podesłał mi muzykę taki black metal i szuka wydawcy. Kompletnie mi to nie weszło więc odpisałem, że mnie to nie interesuje. Odpisał z oburzeniem jak to? Wszystkim kolegom się podoba, na stare klipy na YouTube ma miliony wejść, masę polubień a mi się nie podoba. Odpisałem kolesiowi, że co z tego. Skoro takie fajne i takie ma wzięcie to na pewno znajdzie sobie wydawcę czy coś w tym stylu. Ten odpisuje, że on nic nie rozumie, nikt tego nie chce, ludziom się podoba, a wydawcom nie. Wyzwał mnie, że mam chujowy label, gówniane zespoły i takie tam bzdury. Odpisałem mu jedynie: idź do nieba bo w piekle nie ma dla takich jak ty miejsca. Odpisał coś przepraszając, ale już dałem sobie spokój. Świat pełny jest rewelacyjnych kwiatków.
Parę pytań offtopowych na koniec. Jak metal, to i alkohol. Jakieś konkretne trunki preferujesz?
Zdecydowanie preferuje trunki o podwyższonym poziomie procentów, te 40% są idealne. Z piwa zrezygnowałem prawie kompletnie. Jak wypiję dwa lub trzy na miesiąc to sporo. Wiele spraw się na to złożyło. Miedzy innymi to, że jak bym wypił kilka piw to latał bym co chwile na koncercie do kibla i to jest niestety słabe. Więcej czasu w kiblu niż na koncercie. Tak pykniesz sobie pięćdziesiąteczkę i milej i sympatyczniej. Szczerze podziwiam ludzi którzy potrafią walnąć 6-8 piw w wieczór, kurwa gdzie oni to mieszczą ? Mają jakieś zamontowane zbiorniki przy kręgosłupie ? Chodzą w pełnych pampersach na koncerty ? Oczywiście jak jest możliwość to jakiś drink itp. Co do szczegółów to nasze rodzime produkty są naprawdę wyśmienite i nie trzeba specjalnie szukać. Czasy zmusiły producentów do produkcji kilkunastu wersji smakowych więc nawet latem pod lokalem jest miło jak jakaś pigwowa, cytrynowa, orzechowa, malinowa wpadnie do brzucha. Od dawna też lubię whiskey i mam już kilka takich co mi smakują i tu nie ma problemu również z przełykaniem siwej na myszach w różnych okazjach. Przypomniało mi się jak zacząłem z whiskey hehehe. Stare czasy. Obecnie z wódką jest jak z muzyką. Jest tego tyle, że zawsze można coś dopasować pod swoje indywidualne zapotrzebowania.
Prowadzenie labelu to dość czasochłonne zajęcie. Masz jakieś hobby poza muzyką?
Poza muzyką mam muzykę hehehe, a tak poważnie to lubię poczytać trochę książki, obejrzeć jakiś dobry film, trochę sportu oczywiście z pilotem w ręku. Własna działalność dość skutecznie zabija czas. Staram się wybiórczo oglądać, czytać i tak dalej bo za wiele gówna jest w obecnej telewizji, ale jak się poświęci trochę czasu to można wyłapać kilka ciekawych filmów, dokumentów, programów muzycznych. Ostatnimi czasy ratowała mnie możliwość nagrywania na dekoder i obejrzenia w wolnym momencie.
Zbierasz płyty, kasety czy winyle poza tym co trafi do sklepu Old Temple?
Tak zbieram to wszystko i oczywiście masę pozycji nie związanych ze swoją działalnością. Słucham wielu gatunków muzyki, a to powoduje niestety ściąganie z całego świata płyt. Szkoda jedynie, że powoli brak na to miejsca. Nośnik raczej nie ma znaczenia, jak coś ściągnę do sklepu, jak się spodoba to odkładam. Czasem są takie sytuacje, że nie da rady ściągnąć daje pozycji drugi raz bo niskie nakłady powodują w miarę szybkie wyprzedanie. Powoduje to, że trzeba szybko decydować się hehehe.
Nie samym metalem człowiek żyje. Słuchasz również innych gatunków? Ambient, rock, a może pop?
Jestem trochę typem poszukiwacza dźwięków. Od lat mam motto, że bez metalu nie jestem w stanie żyć, ale samym metalem też nie. Od lat słucham jazzu. Od jakiegoś czasu siedzę w muzyce poważnej a najbardziej nowoczesnej czy awangardowej. Niedawno Neithan z Whalesong namówił mnie na ostatnie wydawnictwa SWANS i weszły mi naprawdę fantastycznie. Znałem ich ze starych dokonań, ale te nowe są genialne, idealnie sprawdzają mi się w samochodzie. Podobnie jak zresztą pierwsze symfonie Pendereckiego. W samochodzie słucham wiele muzyki. Jak jadę na koncert przez połowę kraju to słucham czegoś innego niż metalu. Tym bardziej jak jadę na jakiś festiwal. W radio nie ma czego często słuchać więc słucham swojej kolekcji. W sumie przez tą sytuację odkryłem muzykę klasyczną. Radiowa dwójka jest uwolniona od tej całej reklamowej gównianej powodzi i konkursów. Więc zacząłem najwięcej słuchać dwójki jeśli chodzi o stacje radiowe. Słucham też muzyki filmowej a tej ostatnio wychodzi naprawdę sporo i to fajnej muzyki filmowej czy do seriali i nie mam tu na myśli „Klanu” czy innych syfów. Szerokim łukiem omijam wszelakie rapy, hiphopy, country, disco polo itp.
To by było na tyle. Ostatnie słowa należą do Ciebie. Dzięki!
Dziękuję za możliwość zaprezentowania siebie i tego co robię w labelu. Pamiętajcie, że muzyka metalowa podziemna to jest to co trzymacie w ręku: cd, kasety, winyle, magazyny, ziny, koszulki. To chodzenie na koncerty i uczestniczenie w tych specjalnych chwilach. To nie są portale społecznościowe i pisanie bzdur na tych portalach! Róbcie swoje a idioci sceny sami się wykruszą.
